Mam prostą zasadę: wytrwałość i konsekwencja

– Nigdy nie miałam wrażenia, że jestem w jakikolwiek sposób dyskryminowana, względnie, że daje mi się taryfę ulgową z racji tego, że jestem kobietą - mówi Aleksandra Izdebska.

 

 

Według statystyk w Austrii mieszka prawie 40 tysięcy Polek. Babska Rzeczpospolita Polonijna – bo tak kiedyś ją nazwaliśmy – jest niezwykle aktywna. Dostrzec można wyraźną dominację kobiet w wielu zawodach i wielkie zaangażowanie w działalność społeczną. Zapraszamy na spotkanie z  Aleksandrą Izdebską.

 

Przez 15 lat była Pani współwłaścicielką firmy DiTech, potem pracowała Pani w koncernie Novomatic. Czym się Pani obecnie zajmuje?
– Moja obecna działalność jest bardzo wszechstronna. Pracuję w sieci restauracji wegetariańskich TIAN, które zostały wyróżnione gwiazdą Michelina. Ta ocena wydawana przez twórców przewodnika Michelin jest synonimem kulinarnej doskonałości. Zajmuję się z jednej strony marketingiem, komunikacją rynkową, a z drugiej strategią rozszeszania naszych kolejnych lokali, ponieważ celem firmy jest rozbudowanie sieci restauracji, zarówno tych luksusowych, jak i typu bistro, które oferują wyśmienite menu i ceny przystępne dla każdego. Obecnie mamy cztery lokale: trzy w Wiedniu i jeden w Monachium. Oferujemy w nich menu wegetariańskie lub wegańskie.
Jestem również w radzie nadzorczej dwóch firm, między innymi spółki Neovoltaic AG, która produkuje i sprzedaje systemy kolekcjonujące energię solarną. Jako udziałowiec i doradca wspólnie z ekipą menedżerską rozbudowujemy sieć naszych przedstawicielstw w Niemczech i Austrii.

Na czym polega różnica między pracą we własnej firmie a pracą na etacie?
– Praca we własnej firmie to praktycznie mierzenie się samemu ze wszystkim, czy to marketing, księgowość, zamawianie towaru, zakładanie nowych filii, sprawy personelu itp. Po zakończeniu pracy we własnej firmie, czyli w DiTech, podjęłam pracę w ogromnym koncernie Novomatic, składającym się z ponad 200 firm, zatrudniającym aż 23 tysiące osób. Odpowiadałam za marketing i komunikację rynkową. Musiałam nauczyć się, że każdy mój dalszy krok wymaga pozwolenia i akceptacji danego działu, a na decyzję czeka się niejednokrotnie długo. Wprowadzenie w życie najlepszego choćby pomysłu wymaga więc w koncernach czasu, co dla mnie osobiście było trudne do zaakceptowania. Jako przedsiębiorca byłam przyzwyczajona do podejmowania błyskawicznych decyzji. Z drugiej strony jest to zrozumiałe, że tego typu koncern potrzebuje takich struktur i takich zabezpieczeń. Stwierdziłam więc, że moim celem jest podjęcie pracy w mniejszej firmie, w której będę odpowiedzialna za więcej obszarów, ale otrzymam też możliwość podejmowania szybszych decyzji i szybszej realizacji każdego projektu. Zarówno w TIAN, jak i w Neovoltaic mogę wykazać się samodzielną działalnością i przekazać doświadczenie wynikające z prowadzenia własnej firmy.

Oceniając austriacki rynek: czy trudno jest zdobyć tutaj kobiecie wysoką pozycję?
– Nigdy nie miałam wrażenia, że jestem w jakikolwiek sposób dyskryminowana, względnie, że daje mi się taryfę ulgową z racji tego, że jestem kobietą. Jeżeli kobieta ma odpowiednie kwalifikacje i nie boi się o nich mówić, jest w stanie dobrze się zaprezentować, pokazać swoje mocne strony, to jej szanse są takie same, jak i mężczyzny.
Kobiety mają niestety tendecję stania w drugim szeregu zamiast wychodzenia przed niego, są bardziej wstrzęmięźliwe, najpierw próbują udowodnić, co potrafią, a dopiero potem chcą być docenione. Mężczyźni natomiast najpierw wynegocjują swoją pensję, a potem pokazują, co potrafią. Często jest nawet tak, że dopiero potem uczą się, by sprostać zadaniu. To moim zdaniem różni mężczyzn i kobiety w biznesie.

Wracając do firmy, w której Pani pracuje: co oznacza nazwa TIAN?
– Nazwa TIAN to skrót od imienia właściciela firmy „Chris-tian”, czyli Christiana Halpera, współzałożyciela firmy finansowo-inwestycyjnej Superfund. Po pewnym czasie od wybrania nazwy dla firmy dowiedział się, że „Tian” znaczy w języku chińskim „niebo”. Co ciekawe, nasza restauracja znajduje się na ulicy na Himmelpfortgasse, czyli „prowadzącej do nieba”. To był czysty przypadek, ale mój szef wierzy, że nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkowo, że wszystko ma jakiś sens. Nazwa „Tian” ma więc takie podwójne znaczenie: zawiera w sobie lekkość, a jednocześnie ten głębszy „niebiański sens”, pozwalający na znalezienie czasu w naszym zabieganym życiu, czasu dla bliskich, dla siebie, dla duszy i ciała, czasu na rozkoszowanie się smakami i pięknem, czyli na cieszenie się życiem.

Dlaczego jest to akurat restauracja wegetariańska?
Problemy zdrowotne Christiana Halpera zdecydowały o tym, że zainteresował się zdrowym odżywianiem i zmienił swoją dietę, redukując spożycie mięsa. Efekty przyszły bardzo szybko: lepszy sen, lepsze samopoczucie, więcej energii. Zaczął więc rozglądać się w Wiedniu za lokalami, w których można zjeść dobre dania wegetariańskie. I okazało się, że takich nie ma. Owszem, w każdym lokalu można znaleźć bezmięsne dania, ale są to zwykle przystawki lub dania mączne. I wtedy narodził się pomysł założenia własnej restauracji oferującej smaczne i zdrowe dania wegetariańskie. Tak powstała nasza pierwsza restauracja w 1. dzielnicy na Himmelpfortgasse, oznaczona gwiazdką Michelin oraz trzema „czepkami” kucharskimi, co jest znakiem tej samej klasy, jak w przypadku restauracji „Palais Coburg” czy „Steirereck”. Naszych klientów zapraszamy na tzw. Genussreise, która trwa minimum trzy godziny. Oferujemy osiem różnych dań wegetariańskich w niezapomnianych smakach i pięknie podanych. Jest to oferta na szczególne okazje dla ludzi, którzy gustują w dobrej kuchni i jednocześnie cenią sobie estetykę. Nasze dania wyglądają jak arcydzieła sztuki. Równie pięknie wyposażony jest lokal, w stylu Belle Époque, gdzie wszystko zostało wykonane ręcznie, łącznie z lampionami. Na co dzień oferujemy mniej uroczyste, ale równie smacznie i pięknie podane dania obiadowe.

Oprócz tej wykwintnej restauracji działają też dwie restauracje bistro.
– Tak, w 7. dzielnicy i Kunsthaus Wien w 3.. dzielnicy. Jest to oferta na każdą kieszeń. Mamy tutaj piękny ogród zimowy z pachnącymi drzewkami cytrynowymi i oryginalnymi laurowiśniami. Wspaniałe samopoczucie zapewnia sufit – dzięki efektowi 3D goście mają wrażenie, że siedzą tuż pod rozgwieźdżonym niebem. Bardzo nam zależy, żeby goście dobrze się u nas czuli, żeby mogli ze sobą rozmawiać, żeby znaleźli się w pięknym otoczeniu roślin. To wszystko sprzyja oderwaniu się od wirtualnego świata i spotkaniu drugiego człowieka, rozmowie z nim. Nieprawdopodobne jest, jakie smaki i dania można wykreować tylko w oparciu o naturalne, biologiczne produkty, nie sięgając w ogóle po mięso czy ryby. Goście, którzy nas odwiedzają, w 70% nie są wegetarianami. A jednak, uwiedzeni niezwykłymi smakami, zwykle do nas wracają.

Pani aktywność zawodowa to nie tylko te dwie firmy…
– Można też powiedzieć, że moje marzenie o własnej firmie trochę się spełnia: rok temu kupiłam patent na specjalne podeszwy do obuwia damskiego. Jestem udziałowcem w tej firmie. Wyprodukowaliśmy 600 par butów w Mediolanie. Co je wyróżnia? Są piękne i niesamowicie wygodne. Mimo wysokich obcasów, można w nich biegać cały dzień. Wygodny but zależy od tego, jak uformowana jest podeszwa buta. A ta podeszwa uformowana jest ergonomicznie, co konsultowaliśmy z ortopedami. Żadne wkładki nie sprawią, że but będzie wygodniejszy, jeśli ma niewłaściwą podeszwę. Jakość obuwia zależy też od jakości skóry oraz od nacisku podeszwy: czy naciska na całą stopę, czy tylko na dwa, trzy punkty. Jeśli chodzi o design, buty są produkowane w tej samej fabryce, co wyroby marek Prada i Gucci. Są już dostępne w sklepie internetowym i jestem w trakcie rozmów z ekskluzywnymi sklepami, w których będą rozprowadzane.

Przyjechała Pani do Austrii z rodzicami jako kilkunastoletnia dziewczyna. Czy z perspektywy czasu może Pani powiedzieć, że ich decyzja była słuszna?
– Nie można z perspektywy czasu powiedzieć, co by było, gdyby… W Polsce moje życie potoczyłoby się na pewno inaczej, podobnie jak moja kariera zawodowa. Schody, które musiałam tutaj pokonać, byłyby tylko inne.

Pełni Pani także rolę tzw. ambasadorki integracji. Na czym polega projekt Zusammen:Österreich?
– To projekt ministra Sebastiana Kurza. Ambasadorzy integracji to osoby z zagranicznym pochodzeniem, które potrafiły się świetnie zintegrować, i w tej dziedzinie, którą się zajmują, odniosły sukces. To są przedsiębiorcy, lekarze, artyści, ludzie wielu zawodów.
Jest to wspaniały projekt, gdyż ci, którzy są na rozdrożu albo wątpią w swoje umiejętności, mogą się przekonać, że wszędzie można do czegoś dojść dzięki własnemu wysiłkowi. Widzą, że przeszkodą nie jest pochodzenie.
Mój przykład jest dla wielu bardzo ważny: po ogromnych sukcesach firmy DiTech przyszło niepowodzenie, które mnie nie zatrzymało, tylko zmotywowało jeszcze bardziej. Ja się nie poddałam. Spotykając się z młodymi ludźmi w ramach projektu Zusammen:Österreich, mogę ich motywować i dawać im nadzieję, że mimo wszystko można pokonać każdą trudność. Jeśli zmotywuję choć jedną spośród dziesięciu spotykanych osób, to ten cel zostaje osiągnięty.

Jak udało się Pani utrzymać tak dobrą znajomość języka polskiego?
– Jest to związane z tym, że w moim domu mówi się po polsku. Był to świadomy wybór, aby język polski był językiem żywym. Chcę, by moje dzieci potrafiły w nim wszystko wyrazić.
Czytam bardzo dużo książek po polsku, wychowałam się na pięknej polskiej literaturze. Jest to częścią mnie, więc nie mogłam pozwolić sobie na zagubienie tego. Być w może w przyszłości będę mogła moim wnukom też przekazać ten piękny język, gdyż jest to ogromny dar.

Coraz częściej znajduje Pani czas na moderację rozmaitych imprez. Na przykład w maju 2016 roku prowadziła Pani spotkanie Polonii austriackiej z ministrem Sebastianem Kurzem.
– Ze względów zawodowych bardzo często prowadziłam rozmaite spotkania, stojąc na scenie. I powiem, że zawsze czułam się świetnie w tej roli. Prowadzę dużo dyskusji, mam wykłady na temat wegetariańskiego odżywiania, marketingu i komunikacji. Zawsze jestem szczęśliwa, gdy mogę poprowadzić jakąś imprezę. Robię to zawsze z ogromną pasją.

Czy trudno pogodzić obowiązki zawodowe ze sprawami rodzinnymi?
– Mam bardzo mało wolnego czasu, dlatego staram się wszystko organizować tak, żeby wykorzystywać każdą minutę. Staram się jak najczęściej być z dziećmi, odbierać je ze szkoły, od czasu do czasu zorganizować wyjazd na długi weekend. Każdy dzień mam dobrze zorganizowany: mam dokładnie zaplanowane wszystko od godz. 6.00 rano do godz. 23.00. Jeśli pojawia się chaos, to wtedy nic nie robimy, dlatego organizacja jest tak ważna.

Jak udaje się Pani utrzymać dobrą kondycję? Jaka jest tajemnica tego, by być aktywną codziennie od 6.00 do 23.00?
– Sport. To jedna z najważniejszych rzeczy, którą robię prywatnie tylko dla siebie. Równie ważne jest dokształcanie. Ale bez sportu nic by się nie udało, nie miałabym w ogóle siły.
Wstaję przed szóstą, pół godziny poświęcam na bieganie. Biegam rano trzy, cztery razy w tygodniu. Czuję się wtedy zupełnie inaczej, czuję natychmiastowy przypływ energii. Mój dzień trwa bardzo długo, czasami nawet 18 godzin – nie byłabym w stanie tego wytrzymać bez sportu. Natomiast wieczorem, po powrocie do domu, też robię kilka swoich ćwiczeń. Czasami jest mi bardzo ciężko, bo jestem już zmęczona, ale staram się być konsekwentna. Wyciągam moją matę i ćwiczę przez 20 minut. Każde ćwiczenie po 20 razy. I to funkcjonuje, Prosta zasada, która przekłada się na wszystko, co robimy – wytrwałość i konsekwencja w najmniejszych sprawach i dyscyplina, którą każdy człowiek musi w sobie mieć.

 

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…