Do czego służy Internet?

Głupie pytanie! Każdy wie, do czego. Do wszystkiego! Nie będę tu nikogo zamęczać wyliczaniem zalet korzystania z globalnej wioski, nie będę odkrywać kolejnych Ameryk i udawać, że jestem w stanie czymś kogokolwiek oświecić.

Nie wywęszyłam też nowych zalet surfowania po sieci ani nie wytropiłam nowych przestępstw internetowych. Prawda jest taka, że na tym targowisku informacji i usług każdy znalazł swój stragan i albo coś kupuje, sprzedaje, czymś się z innymi wymienia, albo coś kradnie, a czasem, jak to na targu, poplotkuje i anonimowo obsmaruje komuś tyłek.

Na naszym bazarku wszystkiego jest dużo, a nawet w nadmiarze. Doniesienia o wojnach i katastrofach można osłodzić sobie najlepszymi przepisami na serniki i szarlotki, buszowanie po bibliotekach całego świata można urozmaicić krótką wyprawą w świat filmów porno, a następnie uzyskać porady z dzieciny prawa budowlanego. Samotni podobno mogą znaleźć w sieci miłość, grubi mogą się odchudzić, bezrobotni mogą znaleźć pracę, palacze zerwać z nałogiem, każdy może nielegalnie ściągnąć najnowsze filmy – a kto szuka, ten znajdzie.

Aż trudno sobie wyobrazić, jak to było kiedyś, gdy Internet nie był naszym najlepszym przyjacielem. Na list z zagranicy czekało się dwa tygodnie, po książkę trzeba było iść do biblioteki, a z przyjaciółmi trzeba było, o zgrozo, spotykać się osobiście. No i trzeba było być sobą, a dzięki Internetowi możemy być kimś zupełnie innym. No, bo czy jest coś lepiej podbudowujące nasze ego niż Facebook lub Nasza Klasa?

Dzięki portalom społecznościowym możemy zaprezentować wszystkim, jakie mamy fantastyczne życie. Piękne dzieci, kochające rodziny, nowy samochód i wakacje w tropikach to ulubione motywy, które należy przedstawić wirtualnym znajomym, żeby ich z zazdrości krew zalała. Oni tam sobie siedzą przed monitorami, nudzą się, to „zapostujmy" im fotkę pod palmą, obok nas spalony egzotycznym słońcem narzeczony, a w ręku kolorowy drink z parasolką i wisienką. Koleżanki są bezdzietnymi singielkami? Zróbmy więc festiwal fotografii dziecięcej z małżonkiem, niech sobie nie myślą, że nasze życie to pieluchy, pranie i depresja poporodowa. Pokażmy im coś, czego nam pozazdroszczą. Mateuszek w wózeczku, Mateuszek całowany przez tatusia, tatuś całujący Mateuszka, Mateuszek w czerwonych śpiochach, w czapeczce i bez czapeczki, Mateuszek na nocniku patrzący w prawo i w wózeczku patrzący w lewo. Do tego uśmiechnięte buzie całej rodziny przy wigilijnym stole lub w hotelowej restauracji nad basenem. A to, czy z mężem nam się układa, czy dziecko nas nie męczy i czy w czasie urlopu wszyscy nie dostali rozwolnienia, to już inna sprawa. Co pokażemy – tacy jesteśmy.

Bezdzietna karierowiczka może się oczywiście odgryźć. Dzieci? Mąż? Przecież można wszystkich poinformować o tym, że się właśnie dostało podwyżkę, pojechało na niesamowicie interesującą delegację, że się wzięło udział w sympozjum lub konferencji, a nasza kariera jest już prawie międzynarodowa. Jeszcze tylko jakieś zdjęcie ze spotkanym ostatnio prominentem i już wszyscy zazdroszczą nam światowego życia. Jakże słodki jest odwet w postaci zdjęć z szalonej imprezy w towarzystwie przystojnego blondyna, mniej przystojnego bruneta, a najlepiej w otoczeniu kilku adoratorów, nieważne, czy byli pijani, małomówni, czy czarujący... zamężne koleżanki szlag trafi, że muszą siedzieć w domu!

Choć singielka też musi w domu swoje odsiedzieć i tak, jak koleżanka-matka ma czasem wszystkiego dość, to przecież nikt nie podzieli się na Facebooku swoimi słabościami. Wszyscy jesteśmy w sieci bardzo amerykańscy, osiągamy sukces za sukcesem, a nasze życie wygląda jak torcik z bitą śmietaną. Z Facebookiem czy Naszą Klasą jest dokładnie tak, jak z niewinnym kłamstwem. Każdy to robi, a wszyscy i tak są szczęśliwi, że mają tylu znajomych, z którymi mogą się podzielić najnowszym stanem konta lub zdrowia.

Tak naprawdę najbardziej fascynują mnie osoby, które w Internecie chcą coś sprzedać. Ich kreatywność i fantazja nie mają granic. Gdy otwieram moją wirtualną skrzynkę pocztową, to boję się za każdym razem, co w niej znajdę. Ostatnio pewien Mike Jones usilnie namawia mnie, żebym powiększyła swojego penisa. Nie wiem, w jakim kraju Mike znalazł zatrudnienie w charakterze speca od marketingu, ale musi to być kraj, w którym imię Magdalena kojarzone jest z niewielkim członkiem. Mike namolnie upiera się, że gdy zakupię jego metodę powiększenia owego organu, moje życie nabierze nowej jakości. Hmm..., w to akurat nie wątpię.

Mój mąż nagminnie otrzymuje reklamy kremu na powiększenie biustu, więc sama już nie wiem, co o tym sądzić. Oboje dostajemy też maile od sprzedawcy medykamentów na potencję i depresję. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, że jedno idzie z drugim w parze, ale dlaczego akurat my zostaliśmy grupą docelową? Może oni wiedzą lepiej, a ja i mąż powinniśmy się rozwieść?

Jest jeszcze cała lista firm, które dbają o popsucie mi humoru. Bo co mam sądzić o tym, że non stop dostaję propozycje przejścia na dietę cud. Co gorsza, nadawcy zwracają się do mnie po imieniu, co daje dodatkowe uczucie, że chodzi konkretnie o mnie i moje zbędne kilogramy. „Magdaleno! Czy chcesz osiągnąć wymarzoną figurę w dwa tygodnie?" albo „Magdaleno, najlepsze tabletki na spalanie tłuszczu, bez recepty, tanio!". Koleżanka zamówiła raz takie tabletki, napuchła i wyrosła jej broda, więc chyba się powstrzymam od tego zakupu. 30 kilogramów w dwa tygodnie? Taki wynik może osiągnąć co najwyżej eremita żywiący się mchem.

Nie sądzę, abym w najbliższym czasie chciała powiększyć swojego penisa, nie chcę też środków antydepresyjnych z USA ani oryginalnych perfum francuskich za 3 złote. Jak ktoś chce mi internetowo wciskać kit, to już wolę, żeby to byli moi znajomi, dlatego kończę już pisać ten tekst i idę sprawdzić, co się dzieje na Facebooku.

Magdalena Marszałkowska, Polonika nr 209, czerwiec 2012

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…