Ciągle szukam przebaczenia

– Wyjechałam pod koniec maja 1981 roku. Zostawiłam moje dziecko pod opieką Pana Boga, męża i teściowej. Pomyślałam: to będzie początek lub koniec naszej niedoli. I chociaż po wyjeździe serce pękało mi z powodu rozłąki, musiałam żyć bez ukochanej córeczki, mojego aniołka – tak zaczyna swoje wspomnienia mieszkająca w Wiedniu Alicja.

O jakiejkolwiek porze rozmawiam z Alicją, ona zawsze wraca słowem i myślą do córki i braku porozumienia z nią. Gdy rozmowa schodzi na relacje z najbardziej kochaną osobą jej życia, Zosią, już wiem, że za chwilę zrobi się bardzo refleksyjna, wręcz smutna. Nienaprawiona relacja z córką ciągnie się za Alicją niczym ciężki łańcuch, wraz z upływem lat coraz bardziej uporczywy do dźwigania. – Tyle razy opłakiwałam sytuację moją i córki, wiem, że i ona wielokroć płakała. Nigdy jednak nie był to płacz wspólny. Każda z nas płakała w samotności – to dość trafna synteza wieloletniej relacji matka-córka.

Przypadek, jakich wiele
Alicja, podobnie jak tysiące innych Polaków, widzących, jak rozpanoszył się w Polsce socjalizm i jak niewiele nadziei zostawił na zmiany, postanawia na przełomie lat 70. i 80. wykorzystać szansę wyjazdu do Austrii, by tu prowadzić nowe życie i pomagać finansowo rodzinie, która została w Polsce. Emigracja zarobkowa ma długie, wręcz wielowiekowe tradycje w rejonie nazywanym historycznie Galicją. Nie oznacza to bynajmniej, że po tylu latach odbywa się to bezproblemowo. Całe pokolenia Polaków przez lata cierpiały tęsknotę za swoimi najbliższymi, za znajomym widokiem z okna swego domu, za zapachem pól innym o każdej porze roku. Dodatkowo, gdy mamy do czynienia z nietypową sytuacją, w której to matka pozostawia małe dziecko pod opieką ojca, element dramatu wisi w powietrzu.

Dramat jednostkowy
Alicji nie spodobałoby się takie generalizowanie. Owszem, jest świadoma powszechności problemu, jednak spodziewałaby się po nas przynajmniej próby ukazania jej indywidualnego przypadku: – Historia każdej matki, która musiała zostawić w Polsce swoje dziecko, jest niepowtarzalna i uwarunkowana indywidualnymi okolicznościami i splotami wydarzeń – podkreśla Alicja. Jakie problemy splotły się w jej życiorysie tak mocno, że od lat bezskutecznie próbuje ów węzeł rozsupłać?
Przedostatnia z tuzina dziatwy, jaką los obdarzył bogobojną rodzinę spod Zakliczyna, w niełatwych latach powojennych otrzymuje wymarzone wykształcenie pedagogiczne i wraz z poznanym pięknym młodzieńcem, o głowie wypełnionej ideałami służby człowiekowi, za którym stoi wsparcie tradycyjnej krakowskiej rodziny mieszczańskiej, a zwłaszcza przyszłej teściowej, rusza na podbój stolicy. Oboje są młodzi, zakochani, chcą budować lepszą przyszłość w dziedzinach tak kluczowych, jak medycyna i edukacja. Zaczynają też budować własne gniazdko rodzinne, nie bez pomocy teściowej. Planują, projektują, realizują, jeżdżą po Polsce – coraz częściej jednak w towarzystwie teściowej. Na świecie pojawia się cud: ukochana Zosia – To było moje wymarzone dziecko, które kochałam i kocham nad życie, jak każda matka, która doczekała się upragnionego potomstwa – mówi Alicja.
Wychowanie córeczki ma odbywać się według wskazówek doświadczonej teściowej. Ta coraz bardziej ingeruje w życie młodych, ochrony i wsparcia udziela synowi. Alicja ma wrażenie bycia odsuniętą na boczny tor, nierespektowaną przez teściową i męża. Trudności finansowe dopadają ich coraz częściej, mąż znajduje pocieszenie w kieliszku i w macierzyńskich objęciach mamy, odreagowuje codzienne frustracje na młodej żonie, nie tylko psychicznie, lecz i fizycznie. Nie raz kończy się na wizycie w ambulatorium. Alicja jest finansowo uzależniona od męża, widzi, że traci wpływ na sposób wychowywania córki, nie o takim domu marzyła dla dziecka.
Moje dziecko, ono jedyne, które było moim skarbem i partnerem w nieszczęściu, takim do wypłakania się w objęciach, mówiło: mamusiu, chodź, uciekniemy tatusiowi. Ale dokąd?– wspomina.

Reklama


Pamiętny rok 1981
Dla wielu z nas rok 1981 kojarzyć się już zawsze będzie z relacją telewizyjną, w której generał obwieszcza stan wojenny. Dla Alicji stan wojny trwa nieco dłużej, a jego apogeum następuje jeszcze wiosną: wycieńczona fizycznie i psychicznie, po wielu tygodniach rozważań Alicja podejmuje decyzję o emigracji do Wiednia. Umawia się z mężem, że będzie finansowo wspierać jego i Zosię, łącznie z wykupem mieszkania, kupnem samochodu i zapewnieniem dziecku bardzo dobrej edukacji.
– Wyjechałam pod koniec maja 1981 roku. Zostawiłam moje dziecko pod opieką Pana Boga, męża i teściowej. Pomyślałam: to będzie początek lub koniec naszej niedoli. I chociaż po wyjeździe serce pękało mi z powodu rozłąki, musiałam żyć bez ukochanej córeczki, mojego aniołka. Rozważałam swój krok, mając na uwadze zasadę wyniesioną z domu: żeby coś osiągnąć, trzeba z czegoś zrezygnować, podejmować decyzje. Pocieszałam się myślą, że przynajmniej moje dziecko nie będzie cierpiało tak, jak ja. Życie Zosi musi się ułożyć lepiej. Wyruszałam w nową drogę ze łzami, jednocześnie z wielką nadzieją na lepsze jutro mojego dziecka. Po cichu miałam także nadzieję, że to dłuższe rozstanie spowoduje zmianę charakteru męża.

Krok po kroku
Jakie były początki w Wiedniu? Brak środków do życia – Alicja podejmuje nielegalną pracę fizyczną u właściciela szklarni: plewienie 6 dni w tygodniu od 6.00 do 22.00. Nieznajomość języka – Alicja nocami uczy się samodzielnie niemieckiego. Problemy zdrowotne – jako zatrudniona nielegalnie traci pracę, szuka kolejnej. Potrzeba integracji i awansu – Alicja zgaduje, jak szybciej piąć się wzwyż: praca w Imbisie z klientami, następnie jako ekspedientka w sklepie, bufetowa w restauracji. Dobre kontakty z ludźmi – pierwsze zatrudnienie z zameldowaniem, możliwość wyrobienia paszportu konsularnego. Tęsknota – nie do opisania.
– Cały czas tęskniłam za domem, popłakiwałam za córeczką. Kiedy właściciel sklepu zobaczył mnie raz, drugi zapłakaną, zapowiedział: „Jeżeli jeszcze raz to zobaczę, będę zmuszony zwolnić panią”.
Dzięki swojej zaradności zostaje tłumaczką w jadłodajni Polenhilfe, kończy kurs obsługi kas i zdobywa zatrudnienie w supermarkecie Merkur. Dzięki łutowi szczęścia zostaje kasjerką w restauracji na Westbahnhof, gdzie przypadkowo spotyka wpływową osobą z kręgu mediów. To spotkanie zaowocuje po latach pracą w telewizji przy przygotowaniu jednego z popularnych programow typu talk-show.

Nierówna walka
Alicja regularnie wysyła mężowi pieniądze i towary na sprzedaż. Podczas rozmów z nim nie wyczuwa troski czy zainteresowania, nie otrzymuje mentalnego wsparcia, którego tak wtedy potrzebuje. Gdy rozmawia bezpośrednio z córką, zaczyna wyczuwać dystans i zmianę nastawienia, czuje, że się oddalają i że nie może dziecku wytłumaczyć powodów swej decyzji. Proponuje mężowi rozwód, co ten skwapliwie wykorzystuje do oskarżenia Alicji o rozpad małżeństwa. Sprawa w sądzie toczy się przez trzy lata, najdłuższe w życiu Alicji. Czeka na werdykt jak na zbawienie: dopiero wtedy będzie mogła wyruszyć do Polski, by zobaczyć Zosię. Zobaczy jednak wówczas młode dziewczę, ukształtowane przez codzienną obecność ojca i babci oraz codzienną nieobecność matki.

Wiersz Alicji

Tam stoi dom.
Dom, a w nim rodzina i Ty,
moja maleńka córeczka,
zapłakana.
Czy kochasz mnie mamo jeszcze?
Pytasz.
Gdzie jesteś?
Jestem tu.
Wędrowiec życiem gnany daleko.
Kochałam Cię moja córeczko.
Kocham!
Kocham!
I zawsze Cię będę kochała.
Serce tęsknotą i bólem owite.
Nie zapomniałam!
Kocham Cię, kocham dziecino!
Nie zapominaj mej twarzy.
Kiedyś będziemy znów razem
i los nas szczęściem obdarzy.

Komu bije dzwon
– Niepotrzebne mi były pieniądze od ciebie – w kolejnych latach usłyszy Alicja wielokrotnie od córki – gdy dorastałam, potrzebna mi była matka. A ciebie przy mnie nie było. Zostałam sama!
To oskarżenie rozbrzmiewa w uszach Alicji niby dzwon wieszczący nieszczęście. Do dziś nie pozbyła się wyrzutów sumienia, choć podejmowała różne działania dla pojednania się z córką: wspólne wyjazdy na wakacje w Polsce i za granicą, goszczenie córki podczas jej wizyt w Wiedniu, nie wspominając o zabezpieczeniu finansowym, wykraczającym daleko poza tradycyjne łożenie na utrzymanie. Spróbowała też wspólnej terapii dla matki i córki, niestety zbyt krótkotrwałej, by mogła przynieść owoce.
Przed 15 laty Zosia wzięła udział w telewizyjnym talk-show, w którym uczestnicy – opuszczeni w dzieciństwie przez emigrujących rodziców – rozprawiali się ze swymi demonami przeszłości. Odcinek nosił znamienny tytuł „Nie cierpię swojej mamy”.
Równo przed dekadą własnym sumptem Alicja opublikowała „Miłość i przebaczenie”, krótką książeczkę, w której opisuje swoje koleje losu, argumenty leżące u podstaw tej jednej, jedynej decyzji życiowej, która zadecydowała na lata o stosunku do siebie dwóch najbliższych istot. Swoje wspomnienia napisała dla córki i z myślą o córce, by ta zrozumiała, że przeszłości nie możemy zmienić, bo ona się już wydarzyła, że jedyne, co jest w naszej mocy, to zmienić postrzeganie tej przeszłości i potraktować ją jako naukę pewnych życiowych umiejętności, które posłużą nam do lepszego wykorzystania szans, jakie są nam w życiu dane.
Książeczka zaczyna się tak: Ojciec wychowywał nas tak, żeby dzieci w późniejszych latach umiały sobie radzić w życiu. Żebyśmy potrafili zabić kurę czy królika. A ja kochałam zwierzęta i wcale nie chciałam ich zabijać.
Może Zosia dopisze kiedyś drugą część wspomnień, która zaczynałaby się tak:
Mama chciała, bym umiała w przyszłości radzić sobie w każdej sytuacji, nawet gdy zostanę całkiem sama, bym umiała ze spokojem podejmować ważne i dobre decyzje. Dała mi zabezpieczenie finansowe, bym nie musiała się martwić o przysłowiowy chleb, i dała mi swą obecność, ale rozumianą w inny sposób niż zwykle: nie była ze mną fizycznie, lecz z oddali wspierała każdy mój krok w każdej chwili mojego życia, nawet wtedy, gdy tego nie czułam.
Alicja chciałaby to pewnego dnia usłyszeć...

Anita Sochacka, Polonika nr 283, marzec/kwiecień 2021

 

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…