Dokąd przed sobą ucieknę?

Trauma z dzieciństwa Janeczki ciągnie się latami, dekadami, półwieczem, ciągnie się przez różne miejscowości w Polsce, w których mieszkała, ciągnie się przez kilka nieudanych małżeństw i związków. W końcu sprowadzona została do Austrii.

 

– To jest moje małe światełko, rozświetla mój każdy ciemny dzień – mówiąc to, Janeczka pokazuje zdjęcie wnuczki, uśmiechniętej, drobnej blondyneczki. Malutka Ewelinka sama dobrze nie rozumie, jak wiele znaczy dla swej babci, jak dużo ciemnych dni było dotychczas w jej życiu, jak mało beztroskiej radości i czystego szczęścia.
Janeczka też kiedyś miała kilka latek, starsze i młodsze rodzeństwo, mamę pracującą w kasie dworcowej, a potem w restauracji, oraz tatę, policjanta. Chociaż wtedy, gdy Janeczka miała kilka latek, była tylko milicja. – Całkiem normalna rodzina – powiedziałby niezbyt uważny obserwator. – Dzieci chodzą do szkoły, oboje rodzice pracują, pewnie całkiem nieźle im się powodzi. Nierzadko o takich „normalnych” rodzinach czytało się po fakcie w „Ekspresie Wieczornym”, że kochający mąż kochał, ale na swój sposób...
A faktem jest, że wczesnego dzieciństwa Janeczka nie pamięta, z kolei lat, gdy była nastolatką, pamiętać nie chce. Nie mamy jednak takiej władzy nad pamięcią, by wybierać z niej tylko smaczne kąski. Gdy Janeczka przymknie oczy, sceny z przeszłości cisną się pod powieki. Nawet sen nie przynosi ulgi. Trauma z dzieciństwa ciągnie się latami, dekadami, półwieczem, ciągnie się przez różne miejscowości w Polsce, w których Janeczka mieszkała, ciągnie się przez kilka nieudanych małżeństw i związków. W końcu sprowadzona została do Austrii.
Janeczka należy do pokolenia Polaków wychowanych w schyłkowych latach komunizmu, dla którego stan wojenny kojarzy się z szansą jeden na milion: ucieczki z kraju teraz albo nigdy. Uciekało się z przyczyn politycznych, materialnych, osobistych, ale też uciekało się od samego siebie. – Ojciec, mimo że był milicjantem, wcale nie znęcał się psychicznie nad nami, on swoje córki zwyczajnie wykorzystywał seksualnie. Zaczął od mojej starszej siostry, ale mu nie wystarczała, więc nocami przychodził do mojego pokoju. Modliłam się, by drzwi się zatrzasnęły, ale to się nigdy nie stało. Błagałam mamę, by mi pomogła. Jak miałam kilkanaście lat, zamontowała w drzwiach zamek. Ale sama pracowała nocami na kolei. Więc ojciec wrócił wieczorem, wyważył drzwi i zagroził nam swoim pistoletem, byśmy nigdy więcej tego nie próbowały robić – wspomina Janeczka.
Noce nie różniły się od siebie, płynęły lata, zastraszona matka nigdy więcej nie próbowała się sprzeciwiać woli tyrana, nigdy też nie wniosła skargi do sądu, na milicji nawet nie próbowała tego robić. Janeczka nie chciała słuchać tłumaczenia mamy: Dziecko, byłam bezsilna i bezradna, miałam przeciwko sobie całą komendę milicji.
Gdy osiągnęła pełnoletność, opuściła dom, bo zaraz chciała założyć nowy – swój własny, szczęśliwy, pełen miłości, z ukochanym u boku. Sama nie potrafi już teraz określić, czy wybór ukochanego był niewłaściwy, czy demony przeszłości tak prędko zaczęły zbierać swe żniwo. Dość, że niedługo po narodzinach córki rozeszła się z mężem i zaraz potem ponownie uwierzyła, że szczęście się do niej uśmiechnęło. Kolejne małżeństwo, kolejny promyczek słońca w postaci córki i kolejny szybki zawód. Samotnej matce z dwójką dzieci jest coraz trudniej utrzymać rodzinę. Łapie się różnych prac – niewymarzonych, wiąże się z kolejnym partnerem – niewymarzonym, zmienia miejsce zamieszkania. I tak kilka razy z rzędu. Dziewczynki kończą szkołę, usamodzielniają się.
Janeczce, gdy przymknie oczy, wracają koszmary z dzieciństwa i młodości. Chce z tym wreszcie skończyć. Wyrusza do Wiednia...
Jest jedną z tych wielu osób, które na początek chcą wybrnąć z kłopotów finansowych, w następnej kolejności ustabilizować sytuację, sprowadzić dorosłe już córki, przestawić się na inne tory i zacząć na nowo. Wiedeń, który przygarniał od wieków przedstawicieli tak wielu narodowości, będących w różnorakich sytuacjach życiowych, okazał się dla Janeczki łaskawy, pozwolił na uspokojenie oddechu, skupienie się na innych sprawach niż swoje wnętrze. Ale uciekając nawet kilkaset kilometrów, nie ma gwarancji, że ucieknie się od swej traumy z przeszłości.
– Nigdy nie usłyszałam od rodziców słowa „przepraszam”, nigdy żadne z nich nie przyznało się do winy, a ja nigdy koszmarów nie wyrzuciłam z pamięci. Nawet teraz myślę, by po wielu latach złożyć sprawę w sądzie przeciwko ojcu. Takie czyny się nie przedawniają – wyznaje.
Janeczka, gdy przymknie powieki, wciąż widzi przed sobą matkę i ojca, świat jej wspomnień jest ciemny. Wtedy najchętniej odwiedza córkę, opiekuje się wnuczką, zostaje wśród bliskich. I zaraz potem jej małe światełko rozświetla ciemny dzień.

Imiona bohaterek zostały zmienione. Podziękowania dla pani Celiny Vesely, która pośredniczyła w kontakcie z panią Janeczką.

Anita Sochacka, Polonika nr 296, październik/listopad 2021

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…