Wojna i pokój

Rozmawialiśmy z Anną Gordijewską, dziennikarką „Kuriera Galicyjskiego”, pisma Polaków wydawanego w Ukrainie. To jej relacja w szóstym dniu wojny.

 

– Dzisiaj jest 6. dzień wojny. Choć do ostatniej chwili nikt nie wierzył, że coś takiego się wydarzy. Tak naprawdę wojna w Ukrainie trwa już 8 lat, zwłaszcza w południowej części. Teraz jednak chodzi o inwazję w głąb państwa. Kiedy uderza się w serce państwa, jakim jest stolica, to zupełnie coś innego. Gdy popatrzymy na mapę ogarniętej działaniami wojennymi Ukrainy, dokładnie widać, dokąd planuje dotrzeć Putin i że jego nie interesują dawne kresy. Ukraina leży zresztą w sercu Europy.
Nawet w najgorszych myślach nikt nie sądził, że jeden przywódca jest zdolny postawić na głowie całą Europę. Próbuje on udowodnić, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród. Zupełnie inne zdanie na ten temat mają mieszkańcy Ukrainy.
My mieszkający we Lwowie, na zachodzie Ukrainy, wojnę obserwujemy na ekranach telewizorów. Można powiedzieć, że tutaj sytuacja jest stabilna, wręcz spokojna, funkcjonują sklepy, życie się dalej toczy. Gdy samoloty naruszają przestrzeń powietrzną, włączane są alarmy, wtedy wszyscy ruszają do schronów, albo prywatnych w kamienicach, albo publicznych, np. w Politechnice Lwowskiej. Inaczej jest w Kijowie, gdzie istnieje metro, należące do najgłębiej zbudowanych. Powstało jeszcze w latach 30., ale teraz pociągi nim nie jeżdżą. Jest idealną kryjówką dla ludności cywilnej.
Lwów jako miasto tradycyjnie położone na szlaku handlowym, od zawsze stanowiło bramę między Wschodem i Zachodem. Ludzie uciekają z dużych miast na Zachód, do Lwowa, gdzie mogą odetchnąć i skąd mogą się wydostać za granicę. Pamiętajmy, że uciec mogą tylko kobiety z dziećmi, mężczyzn od 18. do 60. roku życia obowiązuje mobilizacja.
Ogromny stadion we Lwowie, który wzniesiono z okazji mistrzostw Euro 2012, to teraz centrum pomocy uciekinierom, nie uchodźcom, bo tak ich nie nazywam. To uciekający przed zagrożeniem mieszkańcy pogrążonej w wojnie wschodniej części kraju.
Gdyby ktoś teraz trafił do miasta, to by go nie poznał. Miasto straciło swoją beztroskę, nie jest już tym pełnym turystów, radosnym Lwowem sprzed wojny. Wprawdzie działają sklepy, niektóre kawiarnie czy pizzerie, ale przez miasto przetaczają się grupki ludzi z plecakami i karimatami, do punktów pomocy humanitarnej zdążają sznury samochodów. Atmosfera jest nie do opisania, niesamowita, czuć jedność i bliskość ludzi. Dramatyzm sytuacji sprawił, że nagle staliśmy sobie bliscy i dbamy o zdrowie i życie drugich. I to ponad granicami. Ukraińcy odczuwają głęboką wdzięczność dla Polaków za udzieloną pomoc i wsparcie. Jak powiedział arcybiskup Lwowa, Polska to jedyny kraj, który nie opuścił Ukrainy.
Ale pomoc przychodzi też od swoich. Kobiety na wsi przygotowują ciepłe posiłki, zawożą je do punktów pomocy. Akademiki, szkoły, a nawet teatr zamieniły się w ośrodki pomocy. Nie da się o tym mówić bez wzruszenia.
Na co dzień obowiązuje godzina policyjna, teraz nawet od 20.00 do 7.00 rano. Ulice patroluje ochrona terytorialna w liczbie 3 tys. ludzi, umundurowanych i wyposażonych w karabiny. Cywile wciąż zapisują się do ochrony terytorialnej. Co więcej, z zagranicy wróciły tysiące mężczyzn, którzy zaciągają się do wojska.
W tym wszystkim nie nikt mówi o Co idzie, nagle zniknął. Człowiek, stojąc w obliczu wojny, zmaga się z dużo większym zagrożeniem. Widzimy więc, że zgromadzeni w schronach nie noszą masek.
Teraz zdajemy sobie sprawę z tego, że trzeba ratować ludzi, trzeba ratować życie.
Świat przy tej okazji dobrze poznał kolorystykę flagi ukraińskiej: symbolizuje niebieskie niebo ponad łanami dojrzałego zboża. Jest to przepiękna symbolika. Ziemia ukraińska zawsze była piękna, obfita w czarnoziem, który Niemcy wywozili wagonami podczas wojny.
W najnowszej historii Ukrainy są trzy ważne wydarzenia: wizyta papieża, mistrzostwa Euro 2012 i teraz wojna. Te trzy wydarzenia niczym klamrą spinają współczesne dzieje państwa i pokazują światu, gdzie leży ten kraj.
Nikt nie wie, co się stanie... Świat już jest inny niż przed tygodniem. Wojna w Ukrainie otwiera nowe karty historii, na pewno pozostawi ślad w świadomości ludzi. Psychika dzieci, które uciekają wraz z matkami, chronią się w schronach i obserwują wojnę, pozostanie straumatyzowana. To ślad, który zostanie do końca życia. Nikt nie liczy pośrednich ofiar wojny, które ze względu na swój stan zdrowia i mniejszą odporność na stres, pożegnają się z tym światem.
Człowiek jest jednak niesamowity i życie toczy się swym trybem: drugiego dnia wojny w kijowskim schronie urodziła się dziewczynka, teraz z kolei bliźnięta. Starsze pokolenie, będące jeszcze świadkiem drugiej wojny, zawsze składało młodym życzenia: żeby tylko nie było wojny. Przypomnijmy, że wspaniały Tołstoj w swym wielkim dziele Wojna i pokój opisywał bohaterów w tak odmiennych sytuacjach: wojny i pokoju. Przedstawiał życie, jakim jest.
Jedno jest jednak pewne – Ukraińcy nigdy tego nie wybaczą Putinowi.

Anita Sochacka, Polonika nr 289, marzec/kwiecień 2022

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…