Słoik wiedeński międzynarodowy

Co to słoik, wiadomo: Słoik to pojemnik szklany z zawartością kulinarną, np. klopsy, kosmetyczną, np. waciki lub zabawowo - dziecięcą, jak pająk czy ważka. Ale KTO to jest słoik?

Robocza definicja internetowa podaje w portalu www.sloik.waw.pl, że słoik to „osoba zamieszkała w Warszawie, której rodzice mieszkają poza Warszawą". Nazwa pochodzi, w skrócie rzecz ujmując, od przewożenia słoików z żywnością po weekendzie spędzonym u rodziny na prowincji.

Kryteria przynależności do słoicyzmu - tak roboczo nazwę egzystencję słoika - są liczne. Tak więc rodzice słoika muszą mieszkać poza Warszawą, słoik odwiedza rodzinę co najmniej w każdy weekend, a tydzień spędza w Warszawie. Liczy się też częstotliwość odwiedzania miejsca urodzenia, zwanego Słoikowem, liczba przejechanych kilometrów, nieprzerejestrowane tablice rejestracyjne, miejsce płacenia podatków i wreszcie emocjonalny stosunek do miejsca zamieszkania, stopień identyfikacji z nim wyrażany regularnie w stwierdzeniu: „Jadę do domu", gdy wyjeżdża z Warszawy i „wracam z domu", gdy wraca. Słoik jest więc mentalnie nieprzestawiony lokalizacyjnie, nie identyfikuje się ideologicznie ani emocjonalnie z własnym, dobrowolnie wybranym tzw. Lebensmittelpunkt, stojąc notorycznie na pozycji krytycznej. Brzydko się wyraża o nowym miejscu zamieszkania. Narzeka i marudzi.

Słoicyzm nie jest prostą formą egzystencji i daje w kość, a raczej w zakrętkę. I to pomijając samo jeżdżenie w tę i we wtę. Wrze w Internecie od działań grup wsparcia, forów wymiany informacji i samopomocy słoiczanej, w których dochodzi do wzajemnego obrzucania się błotem przez słoiki i rodowitych mieszkańców, nazywających się roboczo „antysłoikami" lub neutralniej „niesłoikami".

Prawie, choć roboczo, ustaloną tożsamość społeczną słoików komplikuje, jak i wszystko inne w życiu, globalizacja i nie wiadomo komu potrzebna wolność osiedlenia się w dowolnym miejscu Europy. Tak oto przedstawia swoje rozterki Ingvar: „Czy jak moja mama jest Finką a tata słoikiem z prowincji polskiej to ja jestem też słoikiem? Rodzice nie mieszkają w Warszawie, tylko w Finlandii. Muszę przyznać, że zawsze kupuję moją ulubioną marmoladę w Finlandii i z nią przylatuję tutaj." Ingvar jest więc w pewnym stopniu słoikiem, spełnia bowiem dwa kryteria podstawowe: przyznaje się do przewożenia słoików, a rodzice nie mieszkają w Warszawie. Dodatkowo prowokuje swoim zachowaniem, kupując marmoladę w Finlandii, gdy wiadomo, że nawet najgorsza polska marmolada jest lepsza niż najlepszy fiński dżem z kory drzewnej, a nawet austriacka jest lepsza. Pojawia się jednak, co ważne, nowy element słoicznego dyskursu, a mianowicie rozszerzenie ewentualnego słoicyzmu narodowego na płaszczyznę międzynarodową. Można by więc Ingvara roboczo nazwać „słoikiem międzynarodowym" lub „pseudosłoikiem międzynarodowym", jako że spełnia tylko niektóre kryteria.

Idąc tym tropem można logicznie założyć, że w Wiedniu, stolicy, roi się od słoików. Przede wszystkim prawie połowa mieszkańców tego miasta jest przyjezdna, jeśli nie z innych krajów związkowych, to z zagranicy. Nie powstała jeszcze (!) odpowiadająca polskiemu portalowi strona internetowa np. Wienerglaeser.com , nazwijmy jednak ewentualne słoiki „wiedeńskimi", a wśród nich wyróżnijmy dwie podgrupy: lokalne i międzynarodowe. Odpowiednikami słoików świętokrzyskich, podlaskich, mazurskich itp. byłyby więc słoiki dolnoaustriackie, tyrolskie czy styryjskie. Można je łatwo poznać po tym, że mówią w niezrozumiałym dla nikogo języku, zostawmy więc rozważania na ich temat i zajmijmy się, zupełnie roboczo, przedstawicielem drugiej z podgrup, czyli słoikiem międzynarodowym.

Po czym go poznać? Po pierwsze, narzeka i marudzi, ale mało w porównaniu z wiedeńczykiem, zresztą niesłoiki wiedeńskie trudno przebić w narzekaniu. Rzadziej niż wiedeńczycy narzeka, co zrozumiałe, na pogodę, za to denerwuje się z powodu opłat za Parkpickerl i przy następnych wyborach ma zamiar głosować na prawicę, nie biorąc pod uwagę jej a priori antysłoiczego nastawienia. Wyjeżdżając na weekend do rodziny mówi: „Jadę do domu", wracając „wracam z domu", nie identyfikuje się więc ani ideologicznie, ani emocjonalnie. Zresztą jeździ często. W Wiedniu przemieszcza się głównie środkami komunikacji miejskiej, a na podróże do Słoikowa wybiera prezważnie transport zmotoryzowany, rzadziej samolot – tam zabronione jest przewożenie słoików. Zmotoryzowany słoik, widząc przechodnia na pasach bez świateł, nie zatrzymuje się, tylko włącza gaz do dechy. Gdy w pobliżu przechodnia znajduje się kałuża, nie omija jej, by nie ochlapać pieszego, tylko wjeżdża prosto w nią, by pokazać wyższość zmotoryzowanego nad pieszym. Słoik pieszy za to, dochodząc do pasów bez świateł, zatrzymuje się, widząc nadjeżdżający samochód, nie wiedząc, że samochód i tak się automatycznie zatrzyma (chyba że kierowca jest także słoikiem, ale wtedy mówimy o pechu lub nieszczęśliwym przypadku). Zresztą pasy dla pieszych są najlepszym kryterium rozpoznawczym wiedeńskiego słoika, który nie wie, do czego służy umocowana na semaforze niebieska skrzynka i że może palcem przestawić czerwone światło na zielone. Więc stoi tak i stoi, aż się zepsuje jego zawartość albo nie wyzwoli go obeznany z materią niesłoik. W metrze zaś słoik, gdy nadepnie komuś na nogę, mówi „przepraszam" a nie „oops" albo „hoppala". Przeciskając się łokciami przez tłum w godzinach szczytu w środkach komunikacji miejskiej mówi „przepraszam", a nie „Vorsicht" (uwaga). Nie wystawia butów przed drzwi wejściowe z obawy, że mu je ukradną. Słoik zakłada bowiem, że jego sąsiedzi to same słoiki - co jest zupełnie zrozumiałe gdy się patrzy na listę lokatorów. Jeszcze nigdy nie usmażył dobrowolnie sznycla w domu, pomijając sytuację, gdy zmusiła go odwiedzająca rodzina (wyjątkowo zapomniawszy słoików). Także nie wie, jakie jabłka są najlepsze do upieczenia strudla. Nie odróżnia „Gulaschsuppe" od „Fiakergulasch z jajkiem". Stojąc w kolejce do kasy w supermarkecie i zapomniawszy o jakimś produkcie próbuje „zająć kolejkę" mówiąc: „ja byłam przed tym panem lub panią", czego żaden prawdziwy wiedeńczyk nigdy nie pojmie, mówiąc - chyba, że sam jest słoikiem - „to niech pan pani wraca na koniec kolejki", czego znów żaden słoik nigdy nie pojmie, biorąc tę reakcję nieszczęśliwie za przejaw arogancji. Próbuje niektóre rzeczy „załatwić" nie wiedząc, że to pojęcie nie istnieje w języku niemieckim. Zresztą, język niemiecki słoik też ma w nosie, bo zawsze można się przecież „dogadać", albo przynajmniej próbować, co na próbach się kończy, bo pojęcie „dogadać się" też w tym języku nie istnieje. Dokarmia gołębie, zamiast je dyskretnie podtruwać, żeby zdechły i nie brudziły. Nie sprząta kupy po psie. W ogóle nie posiada psa, ale nie dlatego, że nie lubi zwierząt, bo kocha zwierzęta, tylko że będzie musiał jakiś dziwny podatek zapłacić i to od psa, co słoikowi się nie mieści w głowie. Podatku kościelnego też nie płaci, bo ciałem w Austrii, ale duszą nieśmiertelną w kraju przodków. Chodzi w ogóle o to, aby mniej płacić, więc słoik ekstremalny wciska igiełkę do licznika prądu. Targuje się o każde 5 centów, gdy ma taką możliwość, nawet gdy bierze udział w promocji obniżającej cenę o 80%. Robi to dla zasady, bo te 5 centów nigdy nie zmieni jego sytuacji finansowej, z powodu której znalazł się w Wiedniu. Na zakupach słoik po pierwsze patrzy na cenę produktu, potem na produkt, a na koniec na sklep.
Konkluzja: Słoikiem się nie bywa, słoikiem się jest albo nie jest. I wcale nie trzeba wozić słoików... W sumie wystarczy mieć samochód, by dać się rozpoznać.
A przy okazji: jakie jabłka są najlepsze do upieczenia strudla?

Magdalena Sekulska, Polonika nr 217, luty 2013

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…