Romans w cieniu cesarskiego tronu

Księżniczka Stefania, żona arcyksięcia Rudolfa, swoją wielką miłość do hrabiego Artura Potockiego zataiła tak dobrze, że dowiedzieliśmy się o niej dopiero sto lat później, na podstawie odnalezionych jej listów.

Arcyksiążę Rudolf, syn cesarza Franciszka Józefa i jego pięknej żony Sisi, był – jak opisywała go księżniczka belgijska Luiza Koburg – uwodzicielsko piękny. Subtelny, a zarazem dobrze zbudowany niczym rasowy rumak. Nic dziwnego, że kobiety, wszystko jedno, panny czy mężatki, damy z najlepszych domów czy aktorki, traciły dla niego głowy, a nawet... życie: 17-letnia baronówna Mary Vetsera zginęła wszak zastrzelona przez Rudolfa, który następnie zastrzelił i siebie. Tragedia, która wydarzyła się 30 stycznia 1889 w pałacyku myśliwskim Mayerling, stanowi do dziś w opinii publicznej koronny dowód niefrasobliwego i rozwiązłego trybu życia następcy tronu. Zwykło się jednocześnie uważać jego małżonkę, księżniczkę Stefanię, za kobietę godną pożałowania, oszukiwaną i niekochaną.
Tymczasem pozornie nierozgarnięta „Niedorajda” (Trampeltier), jak ją pogardliwie mianowała cesarzowa Sisi, czyli jej teściowa, była osóbką rezolutną i płaciła Rudolfowi w ich życiu małżeńskim pięknym za nadobne. Dzięki zachowanym listom do siostry Luizy, wiemy, że Stefania miała kochanka. Był nim polski hrabia, Artur Władysław Potocki, szambelan i członek Izby Panów (Herrenhaus) ówczesnego parlamentu austriackiego. We wspomnieniach o nim, opublikowanych tuż po jego śmierci w krakowskim Czasie i Przeglądzie Polskim, czytamy, że: posiadał urok i zdolność zjednania sympatyi, wzbudzenia ufności. Nie szukał ludzi, ale gdzie ich spotkał, to ich sobie jednał i pociągał magnetyzmem szlachetnej natury.
Gdzie i jak Stefania, żona następcy tronu austriackiego, poznała hrabiego Potockiego? Kto zajrzy do Gazety Lwowskiej z 30 czerwca 1887, łatwo wywnioskuje, kiedy doszło do eksplozji miłości od pierwszego wejrzenia. Otóż 28 czerwca księżniczka Stefania, u boku swojego małżonka arcyksięcia Rudolfa, przybyła rzeczywiście (tu Georg Markus się nie myli) z oficjalną wizytą do Krakowa: Po niepewnej pogodzie dnia poprzedniego weszło słońce promienne na niebo bez chmur; a w tem oświetleniu pięknego letniego poranku szykowały się barwnie liczne deputacye, połyskiwały uniformy wojskowe i urzędnicze, odbijały malowniczo stroje narodowe okolicznego obywatelstwa, obok siermięg wieśniaczych, a nade wszystko krakowskie stroje dziewczątek i chłopaków, oczekujących z kwiatkami na przybycie Najdostojniejszych Gości.
Stefania zachwyciła witających. Gdzie tam „Niedorajda”! W relacji czytamy: obok męskiej, dzielnej, pełnej rycerskości postaci Najdostojniejszego Cesarzewicza, ukazała się iście wspaniała majestatem urody, niewieściego wdzięku i monarszej dystynkcyi Najd. Arcyksiężna Stefania. Z nieopisanym wdziękiem, z tym uśmiechem dobroci i łaskawości, w którym się odzwierciedla wspaniałość uczuć monarszych, zbliżała się Jej Cesarska Wysokość do każdego.
Książęca para zatrzymała się w Krakowie w pałacu Pod Baranami, będącym wówczas w posiadaniu rodziny Potockich. Bliżej poznali się najpewniej po „obiedzie dworskim”. Księżniczce nadskakiwał tego dnia niejeden. W relacji z Gazety Lwowskiej czytamy: hrabia Włodzimierz Dzieduszycki spostrzegł, iż mała frendzla paciorkowa od sukni Najdostojniejszej Arcyksiężnej upadła na posadzkę. Ze skwapliwością prawdziwie rycerską, a zarazem z tą powagą, która i wiekowi i godności przystoi, hr. Dzieduszycki podniósł z ziemi zgubioną frendzlę i zbliżywszy się do Najdostojniejszej, spytał, czy może przywłaszczyć sobie ten przedmiot, który stanowić będzie cenną pamiątkę wśród jego zbiorów, tak skrzętnie gromadzonych. Najdostojniejsza Pani z pełnym wdzięku uśmiechem zgodziła się na to. Czy hrabia Potocki obserwował tę scenę? Czy żałował, że to nie on podniósł zgubioną frendzlę?
Artur Władysław Potocki pojawia się w tej relacji kilkakrotnie: najpierw jako jeden z dostojników dworu, obok ks. Adama Sapiehy, ks. Jerzego Czartoryskiego, hrabiów Tarnowskich, Dzieduszyckich i wielu innych, którzy w kontuszach, mundurach i w strojach ludowych przybyli na posłuchanie; jako jeden z współbiesiadników, a następnego dnia także jako gospodarz przyjmujący Najdostojniejszych Gości w swoim pałacu w Krzeszowicach pod Krakowem: Wczorajsze przyjęcie w Krzeszowicach było wspaniałe. U wjazdu do prześlicznej rezydencyi hr. Artura Potockiego, dorodni Krakowiacy i górnicy kopalń tenczyńskich wznosili gromkie okrzyki, tworząc szpaler. Córeczka hr. Artura Potockiego ofiarowała Najdostojniejszej Cesarzewiczowej pyszny bukiet z róż. Arcyksiężna podała ramię Arturowi hr. Potockiemu. Najdalej wtedy musiało między Arturem i Stefanią „zaiskrzyć”.
Artur Władysław hr. Potocki był w 1887 roku, kiedy kochankowie się poznali, 37-letnim wdowcem, samotnie wychowującym dwie kilkuletnie córki, Różę i Zofię. A 23-letnia Stefania nie kochała Rudolfa. Po nocy poślubnej zapisała: Co za cierpienie! Co za straszliwe rozczarowanie! Chciałam umrzeć z rozpaczy. Dwa lata po ślubie, w 1883 roku, Stefania urodziła Rudolfowi ich jedyną córkę. Potem małżeństwo istniało już tylko na papierze. Rudolf nie ukrywał swoich romansów. Stefania – owszem. Swoją wielką miłość udało się jej zataić tak dobrze, że dowiedzieliśmy się o niej dopiero sto lat później, na podstawie odnalezionych listów do starszej siostry Luizy. Ta zaś nadawała się znakomicie na powiernicę siostrzanych udręk miłosnych, jako że, wydana za mąż za księcia Filipa von Sachsen-Coburg, wkrótce po ślubie umilała sobie życie z kolejnymi adiutantami męża. Kilka lat później, w 1895 roku, stała się nawet się bohaterką skandalu z wyższych sfer, porzucając męża dla Gézy von Mattačiča, o 10 lat od siebie młodszego chorwackiego porucznika. Luiza odegrała także rolę postillon d'amour siostry i jej polskiego kochanka.
Spotykali się najczęściej w Abacji (Opatii), wówczas najmodniejszym adriatyckim kurorcie Austro-Węgier. Latem 1888 roku Stefania wyznawała siostrze, że: Pogoda jest tutaj wspaniała, powietrze wyborne, morze przepiękne, a życie pełne uroku… coraz większa ochota, by pozostać w Abacji, koszmarny strach przed powrotem, miłość do tego miejsca podwójna. Niechęć do Wiednia wiązała się z pewnością, że zadręczy ją... tęsknota za „Hamletem” nie do opisania… zaczynam tracić rozum”. „Hamlet” – tak właśnie nazywała w swych listach Artura! Nie próbowała już skleić skorup rozbitego małżeństwa.
Kilka miesięcy później doszło do tragedii w Mayerlingu. Na dworze cesarskim, na którym miłosne eskapady następcy tronu nie były dla nikogo tajemnicą, przyjęto z zaskoczeniem, że Stefania przypisuje sobie winę za samobójstwo Rudolfa. Niespełna 25-letnia wdowa doznała załamania nerwowego i płacząc, błagała teściów o wybaczenie oziębłości wobec ich syna. Jednocześnie już po trzech dniach uspokoiła się zupełnie, zaś w pięć tygodni później donosiła siostrze, że jej tęsknota za „Hamletem” stała się nie do zniesienia, i prosiła ją, aby doniosła kochankowi, że w obecnej sytuacji może poświęcić mu swoje życie bez reszty.
Niewykluczone, że kochankowie, teraz oboje stanu wolnego, planowali zawarcie związku małżeńskiego. Niestety, wspólne szczęście nie było im dane. Wkrótce po śmierci Rudolfa lekarze wykryli u Artura raka gardła. Zrozpaczona Stefania pisała do swojej siostry – jedynej osoby, jakiej mogła powierzyć swą tajemnicę: Moje serce krwawi (…) boję się każdego telegramu, każdego dzwonka do drzwi, dławi mnie w gardle, gdy przynoszą mi gazety. Stefania wiedziała, że dni Artura są policzone. Wiedziała, że nie będzie jej dane dłużej cieszyć się tą miłością. Skarżyła się na zły los, pisząc: mogłam była być szczęśliwa z kimś, kogo kocham i kto kocha mnie. Pół roku przed śmiercią ukochanego żaliła się: Tęsknię za nim niewypowiedzianie.
Artur zmarł 26 marca 1890 roku w pałacu Krzeszowicach, niecałe 14 miesięcy po śmierci Rudolfa. Miał zaledwie 39 lat. Stefanii nie pozwolono pojechać na pogrzeb. Posłała jedynie wieniec z białych róż i czerwonych kamelii.

Dziesięć lat później Stefania wyszła za mąż za węgierskiego hrabiego Eleméra Lónyaya de Nagy- Lónya. Małżonkowie przeżyli wspólnie 45 lat. I podobno byli szczęśliwi.

Dorota Krzywicka-Kaindel, Polonika nr 241, luty 2015

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…