Tu biedują, tam szpanują

Wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszego życia, wyższych zarobków. Ciężko pracują na swój sukces, odkładają zarobione pieniądze. Odmawiają sobie wszystkiego po to, by w Polsce być kimś.

 

 

 

 

 

Wspólnie z karaluchami
Spośród miast w Austrii emigranci najczęściej wybierają Wiedeń. Życie w stolicy ma wiele plusów, z drugiej jednak strony na rynku pracy panuje duża konkurencja. Nie za dobrze wygląda również sytuacja na wiedeńskim rynku mieszkaniowym. Wysokie czynsze zmuszają emigrantów do wynajmowania mieszkań o niskim standardzie bądź mieszkania w kilka osób.
Magdalena 10 lat temu przyjechała do Wiednia w odwiedziny do ciotki. Miasto niesamowicie się jej spodobało. Udało jej się podłapać małe zlecenia na sprzątanie. Z pracy do pracy – i tak Magdzie udawało się zapełniać cały tydzień. Początkowo zarabiała niewiele. Swoją solidnością i obowiązkowością wypracowała sobie dobrą opinię u pracodawców, którzy polecali ją swoim znajomym. Magda jest 30-letnią, atrakcyjną kobietą. Nikt nie przypuszczałby, że od wczesnych godzin porannych do późnego popołudnia sprząta w biurach i prywatnych mieszkaniach. Po pracy wraca do niewielkiego mieszkania w 10 dzielnicy Wiednia, które dzieli ze swoją przyjaciółką, którą po długich namowach udało się jej ściągnąć do Wiednia. Obie swoim koleżankom z Polski nie mówią, że zarabiają, sprzątając. Magda już od młodzieńczych lat chciała wyrwać się z domu i żyć na własny rachunek. Nie zależało jej na zdobyciu wykształcenia i robieniu kariery. Mimo że wychodzi z założenia, iż żadna praca nie hańbi, znajomym w Polsce opowiada, że prowadzi dom bogatym Austriakom i pilnuje ich dzieci. Nie zaprasza też nikogo do siebie. W jednoosobowym mieszkanku nie ma już miejsca dla gości. Do tego klatka schodowa wygląda tak, że każdy, kto wchodzi do niej pierwszy raz, robi najpierw krok w tył – odrapane ściany, zniszczone skrzynki pocztowe, leżąca na ziemi korespondencja. Jakby tego było mało – na tablicy informacyjnej systematycznie pojawia się kartka o odkaraluszaniu. Karaluchy, które przechadzają się po klatce schodowej, są prawdziwą plagą tej kamienicy. Magda nie myśli o zmianie mieszkania. Ceny wynajmu w Wiedniu tak podskoczyły, że zmiana mieszkania na lepsze zwyczajnie się nie opłaca. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze lokuje w markowe ubrania i kosmetyki z górnej półki. Poza tym stać ją na coroczny urlop, który spędza z polskimi znajomymi. Urlop to czas, kiedy Magda nie liczy się z groszem i nie oszczędza na niczym. Za zarobione w pocie czoła pieniądze bawi się i korzysta ze wszystkich atrakcji, na jakie ma tylko ochotę. Wypoczęta i z nadszarpniętym budżetem wraca do Wiednia do codziennych obowiązków z nadzieją, że w jej mieszkanku nie zalęgły się znowu karaluchy.

Jak młody bóg
Szacuje się, że w ostatnich latach wyjechało z Polski nawet 2,5 miliona osób. Większość emigrantów to ludzie młodzi, którzy liczą na łatwiejszy start w dorosłe życie.
Sylwester przyjechał do Austrii w wieku 20 lat. W Polsce układało mu się dobrze. Skończył renomowane liceum, dobre wyniki matury dały mu przepustkę na wymarzone studia. Wyjechał z rodzinnego miasta do stolicy Małopolski – Krakowa, zamieszkał z kolegami z dawnej klasy. Początkowo do studiowania podchodził z entuzjazmem. Z czasem zajęcia przestały mu się podobać i przestał widzieć sens w tym, co robi. Przyszła sesja, egzaminy okazały się dla Sylwka nie do zdania. Na wrześniowe poprawki nie miał już ochoty. Wielu znajomych z jego rodzinnego miasta wyjechało do Anglii. Sylwester z zazdrością patrzył na rówieśników, którzy nosili markowe ciuchy i po kilku miesiącach pracy za granicą jeździli własnymi samochodami, podczas gdy on, biedny student, ciągle był na utrzymaniu rodziców. O wyjeździe do Anglii Sylwester jednak nie myślał. Nigdy nie chciał mieszkać aż tak daleko od rodzinnych stron.
Kiedyś na peronie przypadkiem spotkał Tomka, kolegę z podwórka. Okazało się, że Tomek pracuje w Wiedniu. Ponieważ firma budowlana, dla której pracował Tomek, na brak zleceń nie narzekała, kolega ściągnął go do stolicy Austrii. Sylwek wprowadził się do niewielkiego mieszkanka i zajął ciasny pokoik, który dzielił z Tomkiem. W pokoju za ścianą mieszkało jeszcze trzech innych młodych chłopaków. Warunki mieszkaniowe do wymarzonych nie należały, ale każdy powtarzał, że na początek najważniejsze jest to, żeby mieć łóżko. Sylwek spał więc na dmuchanym materacu i cieszył się z każdego zarobionego euro. Postawił sobie cel – kupno wymarzonego samochodu. Aby spełnić marzenie, chłopak starannie odkładał zrobione pieniądze. Oszczędzał na wszystkim, a najbardziej na jedzeniu. Na półce we wspólnej lodówce królowały produkty z „Clevera”. Wszystko po to, żeby pula przeznaczona na wyżywienie zamknęła się w kwocie 30 euro tygodniowo. Na początku pobytu Sylwek zrezygnował nawet z wyjazdów do Polski, które wydawały mu się zbyt drogie i nieopłacalne. Z życia w Wiedniu Sylwek miał niewiele. Nie miał znajomych, nie znał języka niemieckiego. Rano wychodził do pracy, pracował 10 godzin dziennie. Wracając do ciasnego mieszkania, robił niewielkie zakupy. Za ścianą musiał znosić towarzystwo, które mu nie odpowiadało, ale o znalezieniu samodzielnego pokoju, nie mówiąc już o samodzielnym mieszkaniu, nie było mowy. Sylwester nie widział sensu wydawania dodatkowych pieniędzy na mieszkanie tylko po to, żeby mieć odrobinę więcej spokoju. Nieraz szedł więc do pracy wykończony po nieprzespanej nocy, bo koledzy zza ściany urządzili sobie libację alkoholową. Po kilku przepracowanych tygodniach i poczuciu, że czas zrobić użytek z zarobionych pieniędzy, Sylwek zaczął jeździć do Polski. Pracując w Austrii, miał poczucie, że w Polsce stać go na więcej. Cieszył się ze wspólnych wypadów ze znajomymi. Mógł zapomnieć o czasach studenckich i w knajpach zamiast najtańszego piwa próbował drogich drinków. Po kilku miesiącach stać go było na zakup wymarzonego samochodu. Zdziwieni sąsiedzi pytali, czy to samochód pożyczony od ojca. Na co Sylwek mógł z dumą odpowiadać, że to jego własny. Jeździł dumny po ulicach swojego rodzinnego miasta z odsłoniętymi szybami i muzyką na cały regulator. Widział podziwiających jego samochód przechodniów, a koleżanki, które dawniej nie zwracały na niego uwagi, zaczęły się do niego uśmiechać. Czuł się jak młody bóg. Z kolegą umówił się, że w rodzinnym mieście będą mówić, że w Austrii pracują jako kierowcy, a nawet mają służbowe mieszkania.

Dwa życia
Na wyjazd za granicę decydują się również osoby, które – jak mogłoby się zdawać – etap układania życia mają już za sobą. Konieczność spłacenia kredytów, niezadowolenie z pracy, a przede wszystkim z zarobków są najczęstszymi powodami, dla których osoby posiadające rodziny decydują się na emigrację zarobkową. Poprawa sytuacji rodziny pozostającej w Polsce rzadko idzie w parze z dostatnim życiem pracującego za granicą.
Pan Józef trafił do Austrii na kontrakt. W swoim zakładzie pracy w Polsce zobaczył, że znana firma budowlana poszukuje pracowników. Po przedyskutowaniu z żoną możliwości wyjazdu do pracy za granicę zapisał się na kurs języka niemieckiego. Po półrocznych szkoleniach wraz z grupą robotników wyjechał do Grazu. Zamieszkali w hotelu robotniczym. Pan Józef całe zarobione pieniądze przesyłał żonie, która wcześniej straciła pracę. W końcu mogli popuścić pasa. Pan Józef jako wykwalifikowany fliziarz zarabiał ok. 2 tysięcy euro miesięcznie. Dzięki pracy za granicą spłacił zaciągnięte kredyty, wyremontował mieszkanie i wymienił rozsypujący się samochód. Jak sam przyznaje, odejmował sobie od ust, byleby polepszyć byt swojej rodziny. Po zakończeniu dwuletniego kontraktu w starej firmie nie było już miejsca dla pana Józefa. Postanowił więc, że wróci do Austrii i poszuka pracy, tym razem w Wiedniu. Początkowo pracował na czarno, mieszkał w jednym pokoju z pięcioma innymi Polakami. W końcu udało mu się wynająć kawalerkę za niedużą kwotę. Większość pieniędzy wysyłał do Polski. Razem z żoną podjęli decyzję o kupnie większego mieszkania, w którym mogłaby żyć w końcu w komforcie ich czteroosobowa rodzina. Józef prowadzi dwa życia. W jednym mieszka sam, w małym, ciasnym i ciemnym mieszkaniu, które znajomi z Austrii nazywają „norką”, pracuje solidnie 6 dni w tygodniu, a jego kontakty z innymi ludźmi poza pracą ograniczają się do pozdrawiania sąsiadów na klatce słowami „Grüss Gott”. Drugie, lepsze życie Józef prowadzi w Polsce, gdzie ma rodzinę, piękne, przestronne mieszkanie i gdzie spędza wyczekiwany każdego roku urlop. Józef, będąc w Polsce, za Austrią nie tęskni. Po tylu latach pracy za granicą wraca do swojego skromnego życia nad Dunajem niechętnie. Wie jednak, że bez pracy w Austrii obecny poziom życia jego rodziny w Polsce byłby tylko marzeniem.

W karawanie
„Dorabianie się” zazwyczaj wiąże się z wyrzeczeniami, pracą ponad siły, poniżej swoich kwalifikacji. Do najczęstszych inwestycji finansowanych z pracy za granicą należą zakup nieruchomości, remonty mieszkań i domów.
Kiedy Ania z Robertem postanowili, że na działce, którą dostali od rodziców, wybudują dom, zdecydowali, że połączą siły i wyjadą za granicę, żeby zarobić na własny kąt. Ania z Robertem są po studiach. Do Austrii wyjeżdżają od kilku lat na prace sezonowe. Przez 6 miesięcy mieszkają w przypominających przyczepy kampingowe karawanach. Zajmują się zbieraniem i pakowaniem sezonowych warzyw i owoców. Austriackie rolnictwo stawia na pracowników z Europy Wschodniej, którzy stanowią około 50% ogółu osób zatrudnionych w tym sektorze gospodarki. Na farmie oprócz Polaków pracują Bułgarzy i Rumuni. Atmosfera nie jest zbyt dobra. Zarobki zależą od wyników, dlatego na farmie panuje swoistego rodzaju wyścig szczurów. Pracownicy rywalizują poza tym między sobą, żeby trafić do „pakowni”, gdzie obowiązują stawki godzinowe. Niektórzy zażywają „dopalacze”, żeby efektywniej pracować. Pracownicy tych samych narodowości trzymają się razem. Czasem wieczorami spotykają się w szopie, w której można pooglądać telewizję czy zagrać w bilard. Spotkania zakrapiane alkoholem niejednokrotnie kończą się kłótniami, a czasami dochodzi nawet do bójek. Praca jest bardzo męcząca. W jednym dniu trzeba pracować w 30-stopniowym upale, innym razem moknąć w strugach deszczu. Ania i Robert zaciskają jednak zęby. Wiedzą, że to jedyny sposób na szybkie wykończenie ich wspólnego domu. Przyczepa jest ciasna, nie ma w niej ani toalety, ani łazienki. Żeby się wykąpać, trzeba przejść kilkanaście metrów do wspólnej budki z prysznicem, gdzie trzeba czekać w kolejce. Kuchnia też jest wspólna, do tego wyglądem przypomina piwnicę, i jakby tego było mało, jest brudna, bo nikt nie czuje się zobowiązany, żeby zadbać o jej czystość. Najgorzej jest w chłodne, deszczowe dni. Wtedy, żeby nie marznąć, karawanę trzeba dogrzać farelką lub piecykiem gazowym. W dobry dzień Ania i Robert jako wprawni zbieracze są w stanie zarobić po ok. 90 euro. Ponadto mieszkanie w karawanie kosztuje niewiele, a owoce i warzywa na własny użytek mogą zebrać z pola. Razem miesięcznie są w stanie odłożyć ponad 8 tysięcy złotych. Większą część pieniędzy przeznaczają na budowę domu, za resztę pozwalają sobie na odrobinę luksusu w Polsce. Sąsiedzi zdziwieni są, że tak szybko postawili piękny dom i do tego jeżdżą całkiem przyzwoitym samochodem. Ania i Robert nie opowiadają nikomu ze szczegółami o tym, w jakich warunkach mieszkają. Pracę i zarobki sobie chwalą. Znajomi są przekonani, że karawana wygląda jak mały domek, w którym jest wszystko czego potrzeba.

Cent do centa
Najczęściej wszelkie trudy emigranci rekompensują sobie podczas przyjazdów do Polski, gdzie zarobione pieniądze mają większą wartość niż na obczyźnie. Takich osób jest wiele.
Za granicą oszczędzają, żyją bardzo skromnie, niemal wegetują – po to, by jak najwięcej pieniędzy odłożyć lub wysłać do Polski. Nie pozwalają sobie na przyjemności, nie spotykają się z innymi ludźmi, nie zawierają nowych znajomości. Będąc w Austrii, nie chodzą do kina, teatru czy muzeum. Pracują ciężko, nieraz po kilkanaście godzin dziennie. Ich życie w Austrii kręci się tylko wokół pracy, często bez wolnej niedzieli. I tak tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku.
Upchani w jednym pokoju po pięć osób, w mieszkaniu, w którym często jest wilgoć. Choć byłoby ich stać nawet na samodzielne mieszkanie, nie chcą się przeprowadzać, bo po całym dniu pracy w domu i tak tylko nocują. Mogliby sobie pozwolić na lepszą jakość życia, ale nie chcą tego robić. W Austrii jest to dla nich nieistotne, liczy się to, co mają i kim są w Polsce. Tam nie wszyscy wiedzą, gdzie pracują, po ile godzin, jak mieszkają, co jedzą. Sąsiedzi i znajomi widzą tylko nowe domy, mieszkania, samochody, urządzenia. Mają wrażenie, że wszystko przychodzi łatwo za granicą, skoro w kilka lat ludzie mogą się dorobić tak wielu dóbr materialnych.
Takich historii jest wiele, prawie każdy zetknął się z kimś takim, kto po dłuższym pobycie za granicą i zarobieniu większej ilości pieniędzy staje się innym człowiekiem. Być może jest to spowodowane zachłyśnięciem się bogactwem, posiadaniem nagle o wiele więcej, niż się dotychczas miało. A dlaczego odbywa się to czasem na pokaz? Widocznie taka jest nasza mentalność. Potrafimy zazdrościć innym i tak samo chcielibyśmy, aby inni nam zazdrościli. Gdy widzimy zazdrosne spojrzenia na sobie, czujemy się wtedy kimś.
A może takich zachowań się od nas, emigrantów wymaga? Wśród ludzi, którzy nigdy nie wyjeżdżali, istnieje nadal mylne pojęcie o warunkach życia za granicą. Wydaje im się, że wszystko jest łatwiejsze, tańsze, lepsze. Oczekują od nas sukcesu, bo skoro ktoś wyjechał za granicę, to znaczy, że mu się powodzi. Na wszystko powinniśmy mieć pieniądze, w końcu zarabiamy cztery razy tyle albo i więcej niż przeciętny Polak. Może poprzez takie oczekiwania zachowujemy się tak, a nie inaczej? Należy się jednak zastanowić, czy warto swoje życie ustawiać pod to, czego inni od nas oczekują. Życie jest jedno, nauczmy się z niego korzystać, nie tylko w Polsce.

Barbara Bartusiak, Justyna Kwiecień, Polonika nr 210/211, lipiec/sierpień 2012

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…