Migracje wyrazów angielskich do polszczyzny
Shopping, jogging, market, fast food, bekon, gej, hejt, fejk news, lajk, mem, selfie, stalking, start-up, tweet, deweloper, aerobik, deal, aborcja, spiker, budżet, poncz i wiele innych wyrazów na stałe weszło do języka polskiego. Zauważalny jest stały wzrost zapożyczeń angielskich i obecnie trudno znaleźć dziedzinę życia od nich wolną. Czy to dobrze?
Pierwsze ślady zapożyczania wyrazów angielskich zauważalne są dopiero w piśmiennictwie polskim z II poł. XVII w. Liczba anglicyzmów stopniowo wzrastała w ciągu XIX wieku i I połowy XX wieku. Spowodowane to było m.in. zainteresowaniem polskich pisarzy twórczością romantyków angielskich, zwłaszcza George’a Byrona, którego utwory tłumaczył na język polski nasz wieszcz Adam Mickiewicz. W ostatniej ćwierci XIX wieku Polacy znacznie częściej uczyli się angielskiego (wyraziście przedstawił ten fenomen Bolesław Prus w Lalce), zatem i zapożyczeń angielskich przybywało. Jednak dopiero po II wojnie światowej nastąpił zdecydowany, gwałtowny wzrost zapożyczeń angielskich, który jeszcze nasilił się po upadku komunizmu w 1989 roku i trwa nieprzerwanie do dziś.
Pierwszym anglicyzmem
odnotowanym w polskim słowniku było słowo brytan. Następne, m.in. lord, spiker, budżet, poncz, bokser, dolar, dżokej, klomb, nawiązywały do realiów anglosaskich. Dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym zakres dziedzin, z których zapożyczano wyrazy angielskie, istotnie się poszerzył, obejmując m.in. takie kręgi tematyczne jak: sport, rozrywka, marynarka, handel, przemysł, żywność, moda, bankowość, radiofonia, styl życia. Wpośród wielu wyrazów zapożyczono wówczas m.in. bekon, dżem, jazz, brydż, sport, hokej, mecz, pulower, rower, strajk. Po 1945 roku zakres tematyczny zapożyczeń stale się poszerzał, natomiast obecnie trudno znaleźć dziedzinę życia wolną od nieustannie wchłanianych anglicyzmów. W niektórych odmianach polszczyzny, np. w tzw. korpomowie lub socjolekcie informatycznym, angielszczyzna ma absolutnie uprzywilejowaną pozycję.
Masowy napływ anglicyzmów
już od ponad dwóch dekad budzi poważne obawy przed zbytnim nasyceniem języka polskiego elementami języka angielskiego. Puryści językowi biją na alarm, wieszcząc kres mowy polskiej. Inni użytkownicy polszczyzny są bardziej powściągliwi w ocenie zagrożeń, zauważając, że żadna z wcześniejszych potężnych fal zapożyczeń nie unicestwiła naszego języka, więc i tym razem polszczyzna się obroni. Niewątpliwie język zwykle odrzuca pożyczki zbędne lub wymusza na nich takie modyfikacje znaczeń, które pozwalają wypełnić luki w rodzimym zasobie wyrazowo-znaczeniowym. Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku krytycznej oceny zasadności zapożyczeń i dokonywania językowych wyborów na korzyść mowy ojczystej.
By refleksja nad dokonującym się na naszych oczach procesem zapożyczania z języka angielskiego była owocna, warto uwzględnić kryteria, pozwalające ocenić przydatność wyrazów obcych w języku, który je przejmuje. W publikacjach poprawnościowych wyróżnia się najczęściej 7 kryteriów, mianowicie: wystarczalności języka, ekonomiczności, funkcjonalne, uzualne (odnoszące się do zwyczaju językowego), autorytetu kulturalnego oraz kwestionowane przez niektórych kryterium narodowe. Uwzględnienie trzech z nich, tj. wystarczalności, ekonomiczności oraz uzualnego, pozwala racjonalnie ocenić zasadność danej pożyczki językowej. Otóż biorąc je pod uwagę, trzeba uznać wiele zapożyczeń za uzasadnione z tej racji, że są one nazwami nowych obiektów, zjawisk, zdarzeń, które w języku polskim nie miały dotąd swoich określeń, np. celebryta, dron, fanpage, hasztag, hipster, lajk, mem, selfie, smartfon, stalking, start–up, tweet, fejk news, barter, czarter, deweloper, aerobik, curling, jogging, laptop, mem, modem, nick, notebook, serwer, skaner, chillout, death metal, grunge, hip hop, rap, fast food, hamburger, hot dog i wiele innych.
Można się zastanawiać,
czy nie warto tworzyć rodzimych odpowiedników takich form. Na przeszkodzie stoi często kryterium ekonomiczności, gdyż wyrazy angielskie są zwykle krótsze od opisowych struktur polskich, np. blackout to 'przerwa w dostawie energii elektrycznej’, clubbing to 'spędzanie wolnego czasu w klubach’, a news to ‘wiadomość, informacja z ostatniej chwili, podawana przez środki masowego przekazu’. W dodatku wiele tych wyrazów to internacjonalizmy, funkcjonujące w wielu językach świata, nie warto więc zastępować ich nie tylko opisowymi, zwykle długimi sekwencjami rodzimych słów, ale i specjalnie tworzonymi neologizmami polskimi, gdyż komplikuje to komunikację pomiędzy użytkownikami różnych języków.
Z drugiej strony bez trudu można wskazać szereg wyrazów, które są zbędne, gdyż używa się ich niepotrzebnie zamiast słów rodzimych o tym samym znaczeniu, np. lewel zamiast poziom, background zamiast pochodzenie, off–road zamiast bezdroże, look zamiast wygląd, progres zamiast postęp, destynacja zamiast cel podróży, anglosemantyzm dedykowany zamiast przeznaczony. Przytoczone anglicyzmy eliminują polskie słowa, choć nie wnoszą żadnego nowego znaczenia, a maniera ich używania jest przejawem mody językowej. Zauważmy, jak pretensjonalnie brzmią one w autentycznych zdaniach wynotowanych z mediów: To piłkarz grający absolutnie na lewelu topowym; Ci ludzie mają zupełnie inny kulturowy background; Gdzieniegdzie asfalt zanikał i zaczynał się prawdziwy off–road; Nie tylko nieźle śpiewa, ale i ma niezły look; Progres jest ogromny; Na mapie popularnych destynacji pojawiły się też Albania, Malta, Czarnogóra; Papier toaletowy dedykowany dla biur.
Warto zauważyć,
że wśród zapożyczeń są też takie, które na początku dublują jakieś polskie słowa, ale po pewnym czasie modyfikują swoje znaczenie i zaczynają oznaczać coś, co nie było dotąd nazwane, dzięki czemu znajdują uzasadnienie swojej obecności w polskim zasobie wyrazowym. Przykładem może być wyraz shopping wyjściowo oznaczający 'zakupy’, jednak funkcjonujący obecnie raczej w znaczeniu 'sposób spędzania czasu w centrum handlowym’. Hejt jest odpowiednikiem słowa nienawiść, ale funkcjonuje w znaczeniach: 1. ‘przemoc słowna w mediach, głównie w Internecie, polegająca na umieszczaniu wpisów, komentarzy oczerniających, potępiających lub ośmieszających kogoś (zwykle znanych ludzi) w celu zdyskredytowania go w oczach opinii publicznej’; 2. ‘wpis na portalu internetowym wyrażający dezaprobatę, nadmierną krytykę, nienawiść w stosunku do kogoś’. Słowo market pierwotnie zastępowało polski wyraz sklep, jednak zawęziło swoje znaczenie i nazywa raczej 'sklep samoobsługowy, zwłaszcza wielkopowierzchniowy’. Deal oznacza 'umowę, układ, porozumienie’, ale obecnie specjalizuje swoje znaczenie, określając coraz częściej 'nieformalny lub nielegalny układ’. W odniesieniu do tego typu zapożyczeń warto wykazać cierpliwość i poczekać, aż tak wyspecjalizują swoje znaczenie, że będą mogły określać nienazwany dotąd lub nie dość dobrze nazwany wycinek rzeczywistości.
Zapożyczenia czasem
cechują się specyficzną funkcjonalnością, pozwalają bowiem nazywać rzeczy drastyczne w sposób oględny, pełniąc funkcję eufemizmów. Tę rolę odgrywa anglicyzm aborcja, który zastępuje polskie określenia przerwanie ciąży, skrobanka, zabójstwo nienarodzonego dziecka. Ostatnio pojawiła się tendencja do zastępowania słowa aborcja innym wyrażeniem, też częściowo zapożyczonym, mianowicie terminacja ciąży.
Ważnym kryterium zadomawiania się zapożyczeń w języku docelowym jest kryterium uzualne, czyli zwyczaj językowy. Skuteczność jego działania widoczna jest na przykładzie słowa lajk (ang. like), definiowanego jako ‘ikoniczny sygnał akceptacji treści zamieszczanych na portalu internetowym (informacyjnym, społecznościowym itp.)’. Używany bywa czasami co prawda polski odpowiednik tego wyrazu, tj. polubienie, jednak ze względu na zbytnią długość w stosunku do formy angielskiej i czynnościowe znaczenie (motywowane czasownikiem bazowym polubić), nie zyskał akceptacji i dziś właściwie został zupełnie wyparty przez anglicyzm lajk.
Z kolei należy jednoznacznie potępić przenoszenie angielskich modeli strukturalnych, w których nieodmienny wyraz określający pojawia się przed wyrazem określanym, np. Grechuta Festival, gej-parada, KredytBank zamiast Festiwal Grechuty, parada gejów, Bank Kredytowy.
Podsumowując,
nie należy potępiać w czambuł wszystkich zapożyczeń. Nie ma też sensu izolacja rodzimego języka od wszelkich wpływów obcych, gdyż zapożyczenia są jednym z podstawowych sposobów poszerzania zasobu leksykalnego, czyli wzbogacania słownictwa. Trzeba jednak zachowywać postawę zdrowego krytycyzmu, opartą na znajomości reguł rozwoju języka, by ze spokojem przyjmować w nim to, co wartościowe, a jednocześnie nie przyczyniać się do upowszechniania form zbytecznych, zaśmiecających język ojczysty.
Artykuł ten jest drugą częścią wykładu, który dr hab. Mirosława Mycawka, językoznawca z Katedry Współczesnego Języka Polskiego UJ, wygłosiła w czasie III Polonijnego Dnia Dwujęzyczności w Wiedniu.
Mirosława Mycawka, Polonika nr 270.