Migracje wyrazów z języków germańskich do polszczyzny

Gdy za pośrednictwem ludzi języki są ze sobą w kontakcie, wyrazy migrują pomiędzy nimi. Fot. Pixabay

Migracje wyrazów z języków germańskich do polszczyzny

Częstą przyczyną dwujęzyczności czy w ogóle wielojęzyczności są migracje. Ludzie się przemieszczają, osiedlają w obcych krajach, zawierają związki z osobami innojęzycznymi i w ten sposób są zobligowani do nauczenia się obcego języka. Nie tylko ludzie migrują.

Gdy za pośrednictwem ludzi języki są ze sobą w kontakcie, wyrazy migrują pomiędzy nimi, zwykle w kierunku od języka społeczności bardziej zaawansowanej w rozwoju pod jakimś względem do języka narodu, który przejmuje dane wzorce. Wyrazy są przejmowane m.in. wtedy, gdy:

          a) w jednym języku jakieś pojęcia są jeszcze nienazwane, a w drugim, będącym źródłem zapożyczenia, mają już swoje nazwy, czego przykładem mogą być anglicyzmy przeniesione do języka polskiego, np. aerobik, rating, tablet, smartfon;

          b) w jednym języku nazwa jest poręczniejsza, krótsza niż w drugim, np. ang. weekend zamiast wolny od pracy koniec tygodnia;

          c) nazwa w obcym języku wydaje się (zwykle bez racjonalnego uzasadnienia) atrakcyjniejsza niż w rodzimym, np. market zamiast sklep, destynacja zamiast cel podróży, dedykowany zamiast przeznaczony; mamy tu często do czynienia ze zjawiskiem mody językowej;

          d) okoliczności zmuszają do używania obcych form, np. w czasie zaborów trudno było załatwić sprawę urzędową bez znajomości w zależności od zaboru terminów rosyjskich bądź niemieckich.

Gdy w krótkim czasie napływ form obcych jest duży, powstają obawy, że zagraża to rodzimemu językowi. Niektóre narody podejmują w takich wypadkach zabiegi rugujące obce formy, np. Czesi wprowadzili wiele własnych odpowiedników obcych słów i stąd znalazło się w ich mowie m.in. divadlo zamiast wszechobecnego w językach świata teatru. Z kolei Francuzi nie mają komputera tylko un ordinateur, a o czystość ich języka dba Ministerstwo Kultury i Komunikowania. W Polsce podobną rolę pełni Rada Języka Polskiego działająca na mocy Ustawy o języku polskim uchwalonej 7 października 1999 roku, której ważnym celem jest ochrona polszczyzny przed zachwaszczaniem obcymi wtrętami. Jej skuteczność jest jednak daleka od zamierzonej. Obrona języka przed obcymi wpływami nie jest zresztą zadaniem prostym i jednoznacznym. Zapożyczenia są przecież jednym ze źródeł wzbogacania słownictwa, zatem nie można lub nie warto za każdym razem dążyć do ich eliminacji. Zauważmy bowiem, że wprowadzanie na siłę rodzimych odpowiedników zwykle kończy się niepowodzeniem. Od dawna co jakiś czas proponowane są konkursy na wymyślenie polskiego odpowiednika wspomnianego już słowa weekend. Ich wyniki są tyleż zabawne, co niesatysfakcjonujące, np. zapiątek, dwudzionek, sobniela, sobniedź, dowsiciąg, przedświątek, wypoczka, wywczaśnik itd. Wymyślona w czasach PRL-u podomka mająca wyprzeć wyraz szlafrok pochodzący z języka niemieckiego, nie zyskała uznania i ostatecznie nie przyjęła się w tym znaczeniu w języku polskim. Dodajmy, że tworzenie narodowych odpowiedników słów będących internacjonalizmami utrudnia kontakty językowe i stwarza niepotrzebne bariery komunikacyjne między ludźmi z różnych stron świata.

Zapożyczanie wyrazów lub elementów systemu gramatycznego z jednego języka do drugiego jest zjawiskiem uniwersalnym, dotyczy wszystkich nieizolowanych języków. Nawarstwiające się zapożyczenia odzwierciedlają historię kontaktów między narodami. Są też zapisem przeobrażeń dokonujących się w kulturze, polityce, gospodarce, obyczajach danej społeczności. Najstarsze zapożyczenia do przedpiśmiennej polszczyzny obejmujące terminologię religijną dokumentują przełom, jaki nastąpił w Polsce wraz z przyjęciem chrześcijaństwa. Pokaźny zbiór zapożyczeń niemieckich przeniesionych do języka polskiego w średniowieczu (od XIII do XV w.) jest świadectwem silnych kontaktów polsko-niemieckich spowodowanych masowym osadnictwem ludności niemieckiej na terenach polskich, przede wszystkim w miastach. Od XV wieku pojawiają się kolejne fale zapożyczeń: z języka czeskiego, z łaciny, z języka włoskiego, węgierskiego, tureckiego, także zapożyczenia ruskie. XVIII i XIX stulecie to czas silnego oddziaływania francuszczyzny i zaledwie początki napływu angielskiego słownictwa, którego liczba w ciągu XIX i pierwszej połowy XX wieku systematycznie wzrasta, by po 1945, a później po 1989 roku ulec gwałtownemu zwielokrotnieniu. Dwa spośród wymienionych wcześniej języków będących istotnymi dawcami zapożyczeń dla polszczyzny, mianowicie niemiecki i angielski, należą do grupy języków germańskich. Im poświęcimy nieco więcej uwagi w tym tekście. Zanim to jednak nastąpi, warto wyjaśnić podstawowe terminy związane z przyswajaniem obcych elementów językowych.

Wyraz zapożyczony, inaczej zapożyczenie leksykalne, to słowo przeniesione z innego języka wraz z formą i znaczeniem, np. z języka angielskiego: barter, leasing, startup, squash, snowboard. Do zapożyczeń zalicza się też kalki semantyczne (zapożyczone zostaje dodatkowe znaczenie wyrazu wcześniej już funkcjonującego w języku), np. inteligentny w znaczeniu 'sterowany elektronicznie’ (por. inteligentny dom, samochód), kalki słowotwórcze (odwzorowania obcych konstrukcji za pomocą członów rodzimego języka), np. listonosz z niem. Briefträger, nastolatek z ang. teenager, kalki składniowe (przeniesienia struktury gramatycznej), np. biznesplan zamiast plan biznesowy, Miłosz Festival zamiast Festiwal Miłosza, kalki frazeologiczne (przetłumaczone wersje obcojęzycznych związków frazeologicznych), np. nie ma problemu (ang. no problem), zero tolerancji (ang. zero tolerance). Nierzadkie też jest zapożyczanie obcego modelu słowotwórczego, wówczas z udziałem cząstki obcej (np. z ang. przyrostkiem –ing albo z członami –gate, –holik, cyber-, e-) tworzy się serie wyrazów zwanych hybrydami, np. parawaning, Rywingate, zakupoholik, cyberprzestrzeń, eksiążka.

 Zapożyczenia z języków germańskich występujące w dużej liczbie w polszczyźnie pochodzą z języka niemieckiego i angielskiego. Najwcześniejsze pożyczki niemieckie sięgają czasów przedpolskich, gdy funkcjonowała prasłowiańska, a następnie pośród innych zachodniosłowiańska wspólnota językowa. Wówczas do słowiańszczyzny przeniknęła część germanizmów odziedziczonych później przez język polski, np. chwila, komin, pług, stodoła, młyn, kula. Bezpośrednie sąsiedztwo i intensywne kontakty zwłaszcza handlowe sprzyjały przejmowaniu niemieckiego słownictwa również po wyodrębnieniu się języka polskiego z zachodniosłowiańskiej wspólnoty językowej. Do bardzo wczesnych zapożyczeń należą m.in. takie wyrazy jak: rycerz, barwa, kiermasz, fałsz, pieprz, jedwab i wiele innych.

Przełomowym wydarzeniem dla Polski było przyjęcie chrześcijaństwa, którego następstwem był m.in. napływ łacińskiej terminologii chrześcijańskiej za pośrednictwem języka niemieckiego. W ten sposób przywędrowały do polszczyzny m.in. takie wyrazy jak: kościół, biskup, msza, chrzest, ołtarz, klasztor, kapłan i inne. Najpotężniejsza fala zapożyczeń niemieckich przybyła do języka polskiego wraz z kolonizacją niemiecką na ziemiach polskich od XIII do XV wieku. Ludność niemiecka zdominowała wówczas polskie miasta, uprzednio podupadłe i wyludnione w wyniku najazdów tatarskich. Przybysze przynieśli ze sobą bardziej zaawansowaną kulturę technologiczną, znaczące środki ekonomiczne i sprawniejsze wzorce organizacyjne. Niemiecka ekspansja znalazła także odbicie w języku, skutkując dużą liczbą zapożyczeń w takich dziedzinach jak prawo i administracja, wojskowość, budownictwo, rzemiosło, górnictwo, hutnictwo, sprzęty codziennego użytku, ekonomia i życie społeczne. Wśród przykładów zapożyczeń niemieckich z tamtego okresu można wymienić m.in. takie słowa jak: burmistrz, sołtys, wójt, cło, czynsz, ratusz, rynek, cegła, bruk, dach, plac, kuchnia, zegar, sztygar, szyb, huta, hałda, kilof, żołd, żołnierz, hetman, herb, murarz, rymarz, sznur. Pozostałością językową osadnictwa niemieckiego są także nazwy miejscowe, np. Tymbark (niem. Tannenberg), Szymbark (niem. Schönberg) oraz osobowe (imiona), np. Biernat (niem. Bernard), Zebrzyd (niem. Siegfried). Jednak z upływem czasu ekspansywność języka niemieckiego słabła, gdyż ludność niemiecka stopniowo się polonizowała, a od końca XV wieku z racji słabnącej kondycji polskich miast systematycznie zmniejszał się napływ przybyszów z Niemiec.

Następny etap zasilania polszczyzny germanizmami rozpoczął się wraz z zajęciem ziem polskich przez niemieckojęzycznych zaborców, czyli Prusy i Austrię. Dokonywana pod przymusem germanizacja mimo oporów polskiego społeczeństwa przyniosła żniwo w postaci dużej liczby zapożyczeń związanych m.in. z przemysłem, handlem, finansami, administracją, rzemiosłem, wojskowością, życiem codziennym, kulturą i sztuką, np. buchalter, geszeft, plajta, spekulant, tranzyt, weksel, amt, landrat, bejca, cyferblat, fornir, fisharmonia, sztaluga, haubica, feldcech, borhajer, pudlerz. Kalkowane były konstrukcje składniowe, np. w nawiązaniu, w odpowiedzi na coś, być w posiadaniu. Bardzo często kopiowano też niemieckie złożenia, np. światopogląd, rzeczoznawca, czasopismo, duszpasterz, krwiobieg, wodoodporny. Część zapożyczonych w tym okresie wyrazów okazała się efemerydami, które wyszły z użycia po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Dotyczy to zwłaszcza tych wyrazów, które odnosiły się do realiów życia pod zaborami, np.  amt, landrat, forsztamt, kriegsrecht, landwera. Dużą część germanizmów, nieraz dobrze zadomowionych w polszczyźnie, usunięto w wyniku świadomej działalności polskiego społeczeństwa walczącego o zachowanie języka ojczystego.

Proces usuwania germanizmów zapoczątkowany w połowie XIX wieku trwał ponad sto lat i objął też tę warstwę zapożyczeń, które funkcjonowały w czasie okupacji niemieckiej i odnosiły się do realiów wojennych, np.esesman, luftwaffe, lagier, stalag, szmugiel, szabrownik. Obecnie wpływ języka niemieckiego na polszczyznę jest znikomy, a nieliczne słowa stanowiące najnowszą warstwę germanizmów, np. szrot, szyberdach czy kombi, mają już wieloletni „staż” w polszczyźnie. Warto zauważyć, na co zwrócił niegdyś uwagę poznański językoznawca Bogdan Walczak, że wpływ języka niemieckiego, nawet w czasach ogromnej dominacji niemczyzny, nigdy nie miał charakteru mody językowej, z jaką mieliśmy do czynienia w wypadku wpływów czeskich, łacińskich, włoskich, francuskich czy obecnie angielskich. Z języka niemieckiego zapożyczaliśmy zwykle ze względów praktycznych, można by rzec z rozsądku, przyswajając wyrazy nazywające nowe obiekty, które nie miały nazw w języku polskim. Nie był natomiast język niemiecki dla nas językiem kultury i budził nie najlepsze skojarzenia estetyczne, co dobitnie, choć może niezbyt elegancko ujął Sebastian Fabian Klonowic w dwuwierszu: Bo jest mowa przyrodzona tamtego narodu,/ Jakoby głośne pudło spuścił z wysokiego wchodu. Nie zmienia to jednak faktu, że germanizmy stanowią jeden z najliczniejszych zbiorów zapożyczeń w polszczyźnie i szacuje się obecnie ich liczbę na mniej więcej 3 do 4 tysięcy. Z pewnością więcej germanizmów funkcjonuje do dziś w odmianach regionalnych i gwarowych Pomorza, Wielkopolski, Śląska i Małopolski.

Mirosława Mycawka, Polonika nr 269.

Artykuł ten jest drugą częścią wykładu, który dr hab. Mirosława Mycawka, językoznawca z Katedry Współczesnego Języka Polskiego UJ, wygłosiła w czasie III Polonijnego Dnia Dwujęzyczności w Wiedniu.

BIEŻĄCY NUMER

PRZEGLĄD IMPREZ

Nasz Wiedeń

Deutschsprachige Texte

So sind wir

POGODA w WIEDNIU