O wybaczaniu
Podczas ostatniego dyżuru psychologicznego dużo telefonów dotyczyło problemu wybaczania. Było to pewnie związane ze zbliżającymi się Świętami, gdyż jest to dobra pora, by rozwiązać konflikty, istniejące od lat w wielu rodzinach czy innych relacjach.
Niekiedy jedno „powiedziane za dużo” słowo sprawia, że się obrażamy i miesiącami nie odzywamy do siebie nawzajem, pielęgnując poczucie żalu. Upływający czas działa niestety na naszą niekorzyść, bo im dalej od wydarzenia, tym trudniej wyciągnąć rękę do zgody. Okopujemy się w swojej złości, niechęci do drugiej osoby, a bariera między nami tylko rośnie. Nie jest to dobre dla nikogo i nikomu nie służy. Niechęć wobec wybaczenia jest jak trucizna, którą karmisz swoje serce i umysł. Trzymanie w sobie złych emocji mocno wpływa na nasze zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne, bo doświadczamy wtedy chronicznego stresu, napięcia, niepokoju i gniewu. Poza tym wyraźnie psuje to atmosferę w całej rodzinie. Nasi najbliżsi nie wiedzą, jak się zachować i czy mają się opowiedzieć po którejś ze stron. Czasem kończy się to niestety podziałem w łonie rodziny na dwa obozy i oddzielnym spędzaniem Świąt. Oczywiście wybaczenie nie oznacza, że o wszystkim zapomnimy. Nie da się samemu zaprogramować tak pamięci, by wyprzeć z niej jakieś wspomnienie. Przebaczenie zależy od naszej woli, a nie uczuć – to my podejmujemy decyzję, że chcemy komuś odpuścić i nie wracać do starego. Darowanie winy to nie jakiś akt łaski czy prezent dla osoby, która nas skrzywdziła, ale przede wszystkim akt życzliwości i dobroci wobec samego siebie. Pozwala nam to pozbyć się gniewu, nienawiści czy bólu, przynosi spokój ducha. Trzeba również pamiętać, że wybaczanie stanowi proces, a to wymaga czasu. Najważniejsze jest podjęcie decyzji i wytrwanie w niej. Pojawiający się czasami ból nie oznacza braku przebaczenia, a z czasem on zblednie, a nawet zniknie całkowicie. Jednakże najważniejszą rzeczą jest szczerość wobec siebie. Nie można się do niczego przymuszać. Jeżeli ktoś zrobił ci krzywdę, nie udawaj, że nic się nie stało. Masz prawo czuć ból, smutek, upokorzenie. Nie można tego ani bagatelizować, ani wyolbrzymiać. Bywa, że ktoś mówiąc trudne słowa, wcale nie ma intencji nas zranić, tylko my to tak odbieramy. Ważne, aby widzieć dane zachowania we właściwych proporcjach. Prawda ułatwia ponadto poradzenie sobie z bólem, który przychodzi zawsze w momentach zranienia. To normalne i masz do tego prawo. Jednakże nie warto żyć w bólu, bo to odbiera radość życia. Jeśli natomiast to ty kogoś zraniłeś, musisz się do tego przyznać. To zwykle niełatwe zadanie, ale bez szczerości wobec siebie nie uda się osiągnąć porozumienia. Jeśli dla kogoś przyznanie się do winy jest za trudne, może napisać list i wytłumaczyć wszystko osobie, którą zranił. Trzeba też zastanowić się, jak wynagrodzić tę krzywdę. Taka propozycja to dobry krok w kierunku pojednania. Dla wielu osób Wigilia i łamanie się opłatkiem to najlepsza okazja do tego, aby się pogodzić. Nie jest to jednak najlepszy pomysł. Trudno przecież przewidzieć, jak zareaguje dana osoba. Może być niegotowa na pojednanie i mocno zaskoczona, do tego przekonana, że to takie zachowanie na pokaz, a więc nieszczere. Dlatego „wojenny topór” lepiej zakopać jak najwcześniej, a już na pewno przed Świętami, tak by przy wigilijnym stole spotkały już się pogodzone ze sobą osoby. Rodzinne nieporozumienia to zazwyczaj bolące rany i często nie wystarczy słowo „przepraszam”. Potrzebna jest szczera rozmowa odbywająca się w komfortowych warunkach. Warto powiedzieć szczerze, że chcemy się pogodzić, że zależy nam na tej relacji i chcemy ją naprawić. Nieistotne, kto tak naprawdę zawinił, ważne, że chcemy zgody, bo – tak jak mówiłam już wcześniej – wybaczanie służy najbardziej nam samym i nie warto zatruwać sobie życia pielęgnowaniem urazy. Tak więc życzę Państwu trafnych wyborów, zawsze w zgodzie ze sobą.