Czerpać radość ze wszystkiego

Paulina Kucharska, Fot. Marcin Szkodziński

Czerpać radość ze wszystkiego

Mieszkająca w Wiedniu Paulina Kucharska zdobyła niedawno tytuł… Miss Polski Podhala. Opowiedziała nam o kulisach konkursu na najpiękniejszą góralkę, radości z latania, „kanapce z rzęsami” i gotowaniu kwaśnicy. A także o swoich korzeniach i o tym, jaki związek ma jej życie w Wiedniu z tradycjami Podhala.

Pod koniec października 2024 roku została Pani wybrana Miss Podhala. Numer siódmy okazał się dla Pani szczęśliwy. Proszę przybliżyć okoliczności konkursu, Pani przygotowania do niego oraz uroczystą galę w miejskim ośrodku kultury w Nowym Targu, podczas której ogłoszono werdykt jury.
– Konkurs na Miss Podhala był dla mnie niezwykłym doświadczeniem i świetną przygodą. Jako kandydatka byłam podekscytowana i zestresowana. Do konkursu zaczęłam się przygotowywać miesiąc przed galą. Casting, po którym przeszłam do kolejnego etapu, odbył się 22 września, a już tydzień później pojechałam na trzydniowe zgrupowanie. Wraz z pozostałymi kandydatkami uczyłyśmy się, jak chodzić na szpilkach, choreografii, którą później zaprezentowałyśmy na gali, przymierzałyśmy stroje, miałyśmy sesję fotograficzną. Te trzy dni były naprawdę super, bo nie tylko przygotowałyśmy się do gali, ale także jadłyśmy wspólnie, rozmawiałyśmy i spędzałyśmy razem czas. Nie odczuwałam ani trochę rywalizacji ze strony dziewczyn – naprawdę cieszę się, że miałam taki zespół!

Uroczysta gala była podzielona na kilka części: pierwsza to prezentacje w sukniach wieczorowych, następnie w strojach regionalnych, potem w kąpielowych, a na koniec w sukniach ślubnych. Głównym wydarzeniem wieczoru było ogłoszenie werdyktu jury. Nie mogłam się tego doczekać, a gdy wypowiedziano moje imię, poczułam ogromną radość. Moment ten zostanie na zawsze w mojej pamięci. Zdobycie tytułu Miss Podhala to ogromne wyróżnienie i z pewnością motywacja do dalszego działania. Planuję wykorzystać tę szansę do promowania lokalnej kultury oraz angażowania się w działania charytatywne.

Wybory Miss Polski Podhala, fot. Marcin Szkodziński

Jak Pani podkreśla, jest góralką z Pieniążkowic, ale od kilku lat żyje… w obłokach, a właściwie na walizkach w Wiedniu, gdyż wybrała Pani zawód stewardessy. Co o tym zadecydowało, jak wygląda teraz Pani życie i gdzie można Panią spotkać w przestworzach?
– Zawsze lubiłam podróżować. Już jako mała dziewczynka zwiedziłam pół Europy, przemierzając ją tirem wzdłuż i wszerz u boku mojego taty. Po maturze wyjechałam do Wiednia, tak poradziła mi mama. Na początku było ciężko, gdyż nie umiałam dobrze mówić po angielsku, nie wspominając już o języku niemieckim. Zaczynałam jako sprzątaczka, pomagałam również siostrze przy dzieciach, po pół roku zostałam kelnerką, a następnie spróbowałam swoich sił jako stewardessa. I udało się!

Dzisiaj jestem przeszczęśliwa, mogąc łączyć pracę z pasją i porozumiewać się w językach obcych. Często latamy do Francji, dokąd rozważam przeprowadzkę, dlatego uczę się również języka francuskiego. Dziś nauka języków nie jest dla mnie obowiązkiem, lecz sprawia mi przyjemność.

Paulina Kucharska wybrała zawód stewardessy. Fot. archiwum prywatne

Jak wyglądał proces rekrutacji oraz pierwszy obsługiwany przez Panią lot? Jakich zabawnych albo niebezpiecznych sytuacji w powietrzu była Pani świadkiem?
– Rekrutacja na stanowisko stewardessy była bardzo szczegółowa i wymagająca. Zaczęło się od przesłania CV, po czym zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, podczas której sprawdzano moje umiejętności. Po pozytywnym przejściu tego etapu odbyłam szkolenie, które obejmowało procedury bezpieczeństwa, zasady pierwszej pomocy i obsługę pasażerów. Mój pierwszy lot był pełen emocji, w dodatku lecieliśmy do Nicei, czyli mojej ulubionej destynacji. Byłam podminowana, ale i rozentuzjazmowana. Powrotny lot był bez pasażerów, dzięki czemu mogłam lepiej poznać samolot i w dodatku cieszyć się lotem.

Z niebezpiecznych sytuacji pamiętam start w Nicei podczas gwałtownej burzy i porywistych wiatrów. Przez 10 minut lecieliśmy w ciągłych turbulencjach, czasami czuło się, jakbyśmy byli na rollercoasterze. Z powodu podmuchów wiatru miałam wrażenie, że samolot spada, ale piloci mieli wszystko pod kontrolą.

Zabawna sytuacja, którą pamiętam, miała miejsce, gdy zamiast powiedzieć „sandwich with salmon” (ang. kanapka z łososiem), powiedziałam „sandwich with Lachs” (niem. łosoś). Niestety, wymówiłam „Lachs” z angielskim akcentem, co zabrzmiało, jak „sandwich with lashes”, czyli „kanapka z rzęsami”. Pasażerowie oczywiście zaczęli się śmiać, ale zrozumieli, że to była tylko zwykła pomyłka.


– Wierzę, że uśmiech jest zaraźliwy… Fot. archiwum prywatne

Jaka jest Pani recepta na obdarzanie każdego pasażera szczerym uśmiechem?
Wykonywana przeze mnie praca sprawia mi radość, nie muszę być pozytywnie nastawiona, gdyż ta praca to sama przyjemność. Staram się zrozumieć potrzeby pasażerów i być dla nich wsparciem, co sprawia, że naturalnie się uśmiecham. Wierzę, że uśmiech jest zaraźliwy, więc jeśli ja będę promieniować pozytywną energią, to również pasażerowie będą się czuli lepiej.

Prócz tytułu Miss Podhala otrzymała Pani wyróżnienie Miss Publiczności. To z pewnością dzięki Pani osobowości, charakterowi, łatwości nawiązywania relacji z otoczeniem oraz doświadczeniu zawodowemu. Jak według Pani tytuły te mogą wpłynąć na Pani przyszłe życie?
– Wyróżnienie Miss Publiczności to z pewnością zasługa mojej kochanej publiczności, która wykrzykiwała mój numer i imię na cały głos. Uważam, że te tytuły mogą mieć znaczący wpływ na moje przyszłe życie. Przede wszystkim otwierają one przede mną wiele nowych możliwości, zarówno w sferze zawodowej, jak i osobistej. Mogę wykorzystać tę szansę do promowania lokalnej kultury oraz angażowania się w działania charytatywne, co jest dla mnie bardzo ważne.
17 listopada będę brała udział w balu charytatywnym na rzecz osób niepełnosprawnych, gdzie wystawię na aukcję strój góralski od projektantek Haliny Rosy i Doroty Kozak.

Wybory Miss Polski Podhala, fot. Marcin Szkodziński

Wybory Najpiękniejszej w odbiorze widzów okrywa mgiełka tajemnicy. Do jakich anegdotycznych sytuacji dochodzi za kulisami?
– Za kulisami, nie powiem, działo się naprawdę dużo. Zanim gala się zaczęła, wygłupiałyśmy się, robiłyśmy filmiki i śmiałyśmy bez przerwy. Atmosfera była radosna i pełna pozytywnej energii. Jednak gdy gala już się rozpoczęła, pomiędzy występami nie było czasu na żarty. Musiałyśmy szybko przebrać się w nasze stroje, poprawić makijaż, fryzurę i wyjść na scenę. Każda z nas powtarzała swoją przemowę, którą miała wygłosić przed publicznością, co było dla nas nie lada wyzwaniem. Każde wejście na scenę wymagało od nas pełnej koncentracji, było to prawdziwa próba ognia, ale również niesamowita przygoda. Czas za kulisami płynął bardzo szybko, a my musiałyśmy być gotowe na każdą ewentualność.

Wspólne przygotowania, wzajemne wspieranie się i współpraca sprawiły, że mimo pośpiechu i stresu czułyśmy się jak zgrana drużyna. Taka intensywność i dynamika wydarzeń za kulisami dodawały pozytywnej energii całej gali. Każda z nas dawała z siebie wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej i spełnić oczekiwania zarówno jurorów, jak i widzów. Te momenty pełne adrenaliny i wspólnego działania na pewno zostaną w naszej pamięci na długo.

Czym według Pani jest piękno?
– Piękno to coś znacznie więcej niż tylko wygląd zewnętrzny. Liczy się nie wygląd, ale charakter i to, jacy jesteśmy wewnątrz. Piękno to umiejętność bycia sobą, prostota, skromność, a także życzliwość dla innych ludzi. Można ją znaleźć w małych gestach, takich jak uśmiech, pomocna dłoń czy słowo wsparcia. To także umiejętność dostrzegania i doceniania małych rzeczy, ponieważ gdy będziemy cieszyć się z małych rzeczy, będziemy czerpać radość ze wszystkiego.

Wybory Miss Polski Podhala, fot. Marcin Szkodziński

Rodzinne korzenie, góralskie pochodzenie i gwara są dla Pani ważne. W jaki sposób kultywuje Panu tradycje i czy nie stoi to w sprzeczności z szybkim tempem życia, jakie Pani prowadzi?
– Bardzo cenię tradycję, w której się wychowałam. Chodziłam na zajęcia góralskie, gdzie uczyłam się tańczyć góralskiego tańca oraz śpiewu. Uczyłam się grać na skrzypcach i nie raz wystąpiłam na scenie. Moje góralskie korzenie, pochodzenie i gwara są dla mnie niezwykle istotne. Staram się kultywować tradycje na różne sposoby, mimo szybkiego tempa życia, jakie prowadzę. Gdy jestem w domu, zawsze gotujemy tradycyjne potrawy, na przykład kwaśnicę.

A oscypek – góralski ser – obowiązkowo znajduje się na niedzielnym stole. Kiedyś odwiedziłam moją rodzinę w Chicago, gdzie góralskiej tradycji hołduje się w szczególny sposób. Miałam okazję uczestniczyć w balu królowej, podczas którego wybierano najładniejszą góralkę Chicago. Ludzie tańczyli i śpiewali po góralsku, co było niesamowitym przeżyciem. Takie momenty przypominają mi, jak ważne jest pielęgnowanie naszego dziedzictwa, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i jak intensywnie żyjemy.

Co widać u Pani na horyzoncie po sukcesie osiągniętym już w wieku 22 lat?
– Po zdobyciu tytułu Miss Podhala widzę przed sobą wiele możliwości. Z radością informuję, że przechodzę do półfinału Miss Polski, co stanowi dla mnie niezwykłą szansę na dalszy rozwój. W sferze zawodowej planuję kontynuować pracę jako stewardessa, co pozwoli mi odkrywać nowe miejsca. W obszarze rozwoju osobistego pragnę poświęcić więcej czasu na naukę. W mojej przemowie na gali Miss Podhala podkreśliłam, że dążę do opanowania co najmniej pięciu języków, aby pewnego dnia móc nazwać siebie poliglotką. Aktualnie rozpoczynam naukę języka francuskiego. Zamierzam również zaangażować się w projekty charytatywne i społeczne, aby dawać innym wsparcie.

Rozmawiała Anita Sochacka, Polonika nr 305, listopad/grudzień 2024.

BIEŻĄCY NUMER

PRZEGLĄD IMPREZ

Nasz Wiedeń

Deutschsprachige Texte

So sind wir

POGODA w WIEDNIU