Wenecja po polsku
„Mieszkam w najpiękniejszym mieście na świecie, historią oddycham co dwa kroki, piękno oglądam codziennie od rana do nocy, mam lagunę i morze zawsze do dyspozycji” – tak o swoim rodzinnym mieście mówi Alessia Ferrari Bravo, rodowita wenecjanka, zawodowa przewodniczka po tym mieście, która opanowała język polski do takiego stopnia, że oprowadza również polskich turystów.
Jest Pani rodowitą Włoszką, a odnoszę wrażenie, że rozmawiam z Polką. Jak to się stało, że tak dobrze opanowała Pani język polski?
– Wszystko się zaczęło tak naprawdę przez przypadek: pamiętam, że byłam na wakacjach z rodzicami w Chorwacji. Chodziłam wtedy do liceum językowego i uczyłam się angielskiego, francuskiego oraz niemieckiego, ponieważ od zawsze fascynowały mnie języki obce. Obok nas na kampingu była rodzina z Polski i wtedy po raz pierwszy w życiu usłyszałam ten język. Od razu po angielsku zapytałam, w jakim języku rozmawiają. Bez szczególnego entuzjazmu odpowiedzieli, że po polsku. Kilka miesięcy później w domu sprawdziłam, jakie języki obce mogę studiować na uniwersytecie Ca’ Foscari w Wenecji – i był tam też język polski. I tak w roku 2002 zaczęła się moja przygoda z tym językiem, pod kierunkiem dwóch fantastycznych profesorów. Na początku łatwo nie było i dalej nie jest, ale dzięki temu, że znałam z liceum łacinę, polskie przypadki i odmiana były trochę lżejsze.

Od kiedy Pani i Pani rodzina mieszkacie w Wenecji?
– Moja rodzina od zawsze mieszka w Wenecji: dziadkowie, pradziadkowie i prapradziadkowie tu się urodzili. Moja mama znalazła dokumenty w różnych parafiach i narysowała piękne drzewo genealogiczne rodziny Ferrari Bravo. Najstarszy dokument, który potwierdza, że jesteśmy z Wenecji, pochodzi z roku 1782, czyli jeszcze z czasów Republiki Weneckiej. Jestem więc wenecjanką z krwi i kości i chciałabym tu mieszkać do końca życia.
Czy bliska jest Pani także polska literatura, muzyka, czyli ogólnie kultura?
– Trochę polskiej literatury znam, na uniwersytecie czytałam m.in. „Lalkę” Bolesława Prusa oraz „Quo Vadis” Sienkiewicza. Bardzo lubię czytać, ale oczywiście po włosku przychodzi mi to dużo łatwiej. Ostatnio czytałam piękną książkę w języku polskim o Wenecji zatytułowaną „Znak wodny”. Napisał ją Josif Brodski, laureat Nagrody Nobla, który tak pokochał to miasto, że został pochowany na cmentarzu na wyspie San Michele w Wenecji.
Muzyka, kultura, kuchnia… wszystko, co dotyczy Polski, mnie interesuje. Nie wiem do końca, dlaczego, ale tak jest.
Pismo „Polonika” skierowane jest do Polaków mieszkających w Austrii. Czy odwiedza Pani Austrię, a może też Polskę?
– Tak! Odwiedzam Austrię i moja pierwsza samotna podróż była właśnie tam, dokładnie do Wiednia. Przez tydzień zwiedzałam to piękne miasto i jego muzea. Do Austrii nie mam daleko, nawet pociągiem można tam łatwo przyjechać. Polskę też dobrze znam, może nawet lepiej niż Austrię, bo byłam tam już osiem razy. Moje najbardziej ulubione miasta to Kraków, Gdańsk i Wrocław, ale uwielbiam też mniejsze miasteczka, jak Zamość i Kazimierz Dolny. Mazury, Park Słowiński i Bieszczady były dla mnie rajem i są tak wyjątkowe, że chcę tam wrócić.

Jak wygląda życie w Wenecji z perspektywy osoby mieszkającej w tym mieście na stałe?
– Życie w Wenecji jest zupełnie inne, niż na stałym lądzie. Czas płynie u nas dużo wolniej, bo nie mamy samochodów, rowerów czy skuterów i inaczej musimy wszystko zorganizować. Oczywiście zakupy załatwiamy pieszo. Także pieszo lub tramwajem wodnym chodzi się (czy płynie) do szkoły, do pracy, na pocztę. Niekiedy jest ciężko, na przykład budynki, w których ludzie mieszkają, często nie mają windy. Dla ludzi w podeszłym wieku dodatkowym problemem jest chodzenie po mostach. W sezonie tramwaje wodne są zatłoczone i nawet zrobienie zakupów może być uciążliwe.
Ale mieszkam w najpiękniejszym mieście na świecie, historią oddycham co dwa kroki, piękno oglądam codziennie od rana do nocy, mam lagunę i morze zawsze do dyspozycji.
Jaki obraz Wenecji jawił się w przekazach starszych członków Pani rodziny? Jak na przestrzeni lat zmieniło się to miasto?
– Uwielbiam rozmawiać ze swoimi dziadkami i rodzicami, którzy świetnie pamiętają, jak Wenecja wyglądała i jak ona się zmieniła. Oczywiście budynki dalej stoją, gdzie stały, ale kiedyś miały zupełnie inne przeznaczenie. W latach 1945–1960 w Wenecji mieszkało ponad 150 tysięcy osób, a turystów było dużo mniej. Wprawdzie od roku 1884 wodociągi prowadzą wodę do Wenecji ze stałego lądu, ale niektóre mieszkania wody nie miały, więc moje babcie robiły pranie na placach, przy fontannach. Na ulicach i na placach całe miasto żyło, sprzedawcy na straganikach sprzedawali warzywa, owoce, kwiaty… Targowisko na Rialto było też bogatsze i żywsze – i na pewno kobiety też więcej gotowały. Zapach pieczywa rozchodził się na ulicach już o 5.00 rano, z tych miejsc, gdzie teraz można kupić pamiątki albo postawiono jakiś bankomat. Wszystkie dzieci uczyły się pływać w kanałach i obok dworca kolejowego. Teraz mamy dwie prawdziwe pływalnie w dzielnicy Cannaregio i na wyspie Giudecca. Chyba jest więc lepiej, prawda?
Patrząc na inne miasta we Włoszech i w Europie, wydaje mi się, że jednak czas się tu zatrzymał. Dzieci cały czas biegają i bawią się na ulicach, w czasie wolnym uczą się wiosłować „alla veneta”. Tradycyjne dania są ciągle przegotowane w domach w zależności od okazji, a składniki dostępne w sklepach. Obchodzimy święta związane z tradycją i z historią Republiki Weneckiej, śpiewamy dalej piosenki w dialekcie i w domu ten dialekt jest jeszcze żywy. Jestem więc pewna, że Wenecja się zmieniła i się zmienia, ale w sercach pielęgnujemy miłość do swojego miasta.

Podobno Wenecja się wyludnia, gdyż maleje liczba osób mieszkających w tym mieście na stałe.
– To prawda, Wenecja mocno się wyludnia. Jest nas 48 tysięcy mieszkańców. Kiedy oprowadzam turystów, często mówię, że kiedy zaczęłam pracować jako przewodnik, czyli 16 lat temu, Wenecja liczyła 65 tysięcy mieszkańców. Mało też dzieci rodzi się w Wenecji, ludzie się starzeją, życie jest zbyt drogie i większość sklepów otwiera się teraz tylko dla turystów. Ludzie chcą żyć wygodnie, a Wenecja często tak wygodna nie jest.
Jakie są opinie mieszkańców na temat opłat dla turystów odwiedzających Wenecję w ciągu jednego dnia? Chyba ciężko jest żyć w mieście, w którym ciągle trzeba się przeciskać w tłumie ludzi.
– Opinie mieszkańców na temat tych opłat są różne, ale większość uważa, że trzeba coś robić, bo odwiedzających jest po prostu zbyt wielu. Średnio zwiedza Wenecję 30 milionów ludzi rocznie i są miejsca, gdzie w sezonie nie da się nawet przejść. To jest oczywiście problem masowej turystyki, typowy dla wszystkich miast turystycznych.
Od 1 sierpnia 2024 roku miasto ograniczyło liczebność grupy turystycznej do maksymalnie 25 osób na przewodnika. Dodatkowo nie będzie można używać głośników w trakcie zwiedzania, a zestawy słuchawkowe są obowiązkowe dla grup od 9 osób. Wąskie ulice i mosty służą w Wenecji jako zwykłe drogi i dlatego podczas oglądania miasta zatrzymywanie się na nich jest zakazane. To małe kroki, które trzeba podjąć, żeby znaleźć równowagę między potrzebami mieszkańców, pracowników oraz turystów.
A co zrobiono z ogromnymi statkami wycieczkowymi, które przepływały przez Wenecję?
– Od marca 2021 statki wycieczkowe nie płyną przez Canale della Giudecca w Wenecji i cumują w Marghera, czyli na stałym lądzie. Wyrządzały one szkody budynkom oraz przywoziły ogromną liczbę ludzi, którzy naraz zwiedzali miasto.
Wenecja składa się z wielu wysp. Którą z nich należy koniecznie odwiedzić?
– Trudne pytanie, bo naprawdę każda mała wyspa ma swój urok. Również na lagunie jest dużo do zwiedzania. Polecam spacery po każdej dzielnicy w mieście, ponieważ nawet bardzo daleko od centrum znaleźć można wyjątkowe zabytki i malownicze zakątki. Na pewno polecam wyspę Torcello na północnej lagunie, żeby zrozumieć początki Wenecji i jej historię.
Turyści przyjeżdżający do Wenecji koncentrują się z reguły tylko na tym mieście. Czy jest coś ciekawego do zobaczenia w okolicach?
– Tak, w okolicach miasta jest też coś ciekawego do zwiedzania, m.in. wille nad Brentą, które zostały zbudowane na przestrzeni XIII–XIV wieku. To tam bogaci wenecjanie spędzali kilka miesięcy rocznie. Rzeka Brenta uchodziła do laguny i zapewniała świetną komunikację między laguną i Padwą. Stopniowo wzdłuż niej powstawały wielkie gospodarstwa rolne oraz właśnie luksusowe wille i pałace. „Ville venete”, bo tak są u nas zwane, często mają wyjątkowe ozdoby i freski. Wiele z nich zaprojektował słynny architekt Andrea Palladio.

Moja Wenecja, fot. Alessia Ferrari Bravo
Wenecja jako miasto zbudowane na wodzie jest wyjątkowa w skali świata. Jak to się stało, że nie powstała na lądzie?
– Kto wybierałby na swoje życie takie miejsce zamglone, bagniste, trawiaste, malaryczne oraz otoczone słoną wodą? Na pewno tylko ten, kto wyboru nie miał. Według danych historycznych, wenecjanie zamieszkali na wyspach Torcello i Malamocco kierując się własnym bezpieczeństwem, gdyż obawiali się nadchodzących barbarzyńskich plemion z północy. Być może nie zaczynali od zera, bo prawdopodobnie mieszkały już tam małe społeczności rybaków. Z wysp na lagunie ruszyli dalej, w kierunku naszej obecnej Wenecji, która pierwotnie składała się z różnych wysp, i tam oddali się pod opiekę św. Markowi. To właśnie woda i laguna zapewniały bezpieczeństwo ludności weneckiej, która jako jedyna od zawsze wiedziała, jak się poruszać po płytkich i głębszych kanałach.
Turyści z całego świata zachwycają się pięknymi weneckimi pałacami. Czy są one zamieszkałe? Do kogo dziś należą i czy można zwiedzić ich wnętrza?
– Pałace są oczywiście zamieszkałe, ale niektóre stały się siedzibami urzędów, prowincji, rejonu, uniwersytetu, albo też przekształcono je w hotele. Inne piękne budynki są obecnie muzeami i można je zwiedzać przez cały czas, jak np. Ca’ Rezzonico, Ca’ Pesaro i Ca’ D’Oro. Podczas słynnego Biennale w Wenecji, na którym prezentowana jest międzynarodowa sztuka współczesna, wystawy często odbywają się w prywatnych kamienicach i w tym czasie można je łatwiej zwiedzić. Nawet piętra tych pałaców, które nie zawsze są dostępne.

Moja Wenecja, fot. Alessia Ferrari Bravo
Podziwiając przepych weneckich budynków, odnosi się wrażenie, że to miasto musiało być bardzo bogate. Z czego to bogactwo wynikało?
– Republika Wenecka wzbogaciła się ogromnie za sprawą handlu. Warto pamiętać, że była zwana „Bramą Orientu”. W tym małym, wyjątkowym mieście towary ze Wschodu i Zachodu były dostępne dla kupców z całej Europy, i nie tylko. Do dzisiaj nazwy ulic, placów i mostów wskazują na narodowości i towary, jakie się tu dawniej pojawiały.
Wenecja słynie nie tylko ze wspaniałej architektury, ale również muzyki…
– Tak, muzyka była i jest dla Wenecji bardzo ważna. Pamiętamy m.in. takich muzyków, jak Claudio Monteverdi, Baldassare Galuppi, Andrea i Giovanni Gabrieli czy Antonio Vivaldi. W Wenecji muzyka i malarstwo pięknie się mieszają i można tu podziwiać cudowne wytwory sztuki. Oczywiście prawie co wieczór w różnych kościołach grane są koncerty.
Dla turysty Wenecja to także istny labirynt wąskich uliczek, często nawet tzw. ślepych. Jak się w nich nie zgubić? W dodatku numeracja domów nie jest ciągła.
– To nasza tajemnica, bo nie ma dokładnego sposobu orientacji w Wenecji. Trzeba spędzić trochę czasu w mieście, aby nauczyć się poruszania po nim. Zgubić się zawsze można. Wtedy dobrze jest spotkać rodowitego wenecjanina i zapytać, którędy i dokąd.

Moja Wenecja, fot. Alessia Ferrari Bravo
O jakiej porze roku najlepiej przyjechać do Wenecji?
– Każda pora roku w Wenecji jest piękna, ale nie polecam przyjazdu do miasta podczas świąt, kiedy większość ludzi na świecie ma więcej czasu wolnego. Lepiej unikać też weekendów, bo miasto jest bardziej tłoczne. Niezbyt korzystny jest sierpień, z uwagi na bardzo wysokie temperatury. Natomiast koniec listopada, styczeń i początek lutego (oprócz karnawału) są dobrym czasem dla zwiedzania.
Jakie trasy zwiedzania oferuje Pani turystom?
– Oferuję turystom różne trasy: dla tych, którzy po raz pierwszy zwiedzają, i dla tych, którzy są tu po raz kolejny. Uwielbiam pokazywać nie tylko klasyczne miejsca, ale też nieoczywistą Wenecję, daleko od tłumów, żeby zrozumieć, jak tu się żyje, jak funkcjonuje, żeby posmakować prawdziwej atmosfery mojego miasta. Zwiedzanie trwa przynajmniej dwie godziny, a idealnie powinno potrwać cztery.

W czasie zwiedzania Wenecji, fot. archiwum prywatne
Jako przewodniczka ma Pani do czynienia z turystami wielu narodowości. Jacy są turyści z Polski?
– Jako przewodnik mam przyjemność pracować z ludźmi z Polski, z Austrii, z Niemiec, ze Szwajcarii i oczywiście z Włoch. Mam uprawnienie do oprowadzania w języku włoskim, polskim i niemieckim. Wydaje mi się, że miałam do dzisiaj ogromne szczęście, ponieważ zwiedzający byli zawsze bardzo zainteresowani i przemili. Turyści z Polski są często dobrze przegotowani, gotowi nawet na długie zwiedzania oraz otwarci. To wielki plus, bo łatwo mi się udaje nawiązać z nimi kontakt i często mam wrażenie, że od dawna się znamy. Absolutnie nie mogę narzekać!

Rokrocznie w lutym odbywa się słynny wenecki karnawał. Jak on wygląda, co się wtedy dzieje w Wenecji?
– Karnawał w Wenecji to wielkie wydarzenie. Termin jest powiązany zawsze z datą Wielkanocy. W 2025 roku odbywa się od 14 lutego do 4 marca. Program jest bogaty i dostępny na różnych stronach internetowych. Tematem tegorocznego karnawału jest „Il tempo di Casanova”, czyli „Czas Casanovy”. Czekają nas imprezy w pałacach, uroczyste kolacje, parady wodne, pokazy masek, spektakle w Arsenale, sesje zdjęciowe w kostiumach i próbowanie pysznych słodkości!
Od kiedy w Wenecji organizowany jest karnawał i jaka jest jego historia?
– Karnawał w Wenecji istnieje od XI wieku, ale oficjalnie dopiero od 1296 roku. Mniej więcej od tego roku były używane maski, które gwarantowały anonimowość. Dzieje karnawału można podzielić na dwa etapy: od XIII wieku do końca Republiki Weneckiej oraz od XX wieku. Mocno karnawał się zmienił, ale zabawa jest dalej najważniejszym wątkiem.
Czym osobiście jest dla Pani to miasto?
– Dla mnie Wenecja to powód do dumy, że mam ją na co dzień. Nie muszę uważać, bym się nią nie znudziła, ponieważ mogę dalej odkrywać nowe detale, wiosłować kanałami oraz wypływać na otwartą lagunę. Bycie przewodniczką w swoim mieście to najlepszy sposób na podzielenie się miłością do Wenecji, zapoznanie z jej bogactwem i tajemnicami.

Jak to się w ogóle stało, że została Pani przewodnikiem po Wenecji?
– Zostać przewodnikiem łatwo nie było, ale przygotowanie bardzo mi się podobało: po studiach na uniwersytecie Ca’ Foscari w Wenecji przez prawie trzy lata uczyłam się do egzaminów. Trzy były pisemne, trzy ustne i dotyczyły historii, geografii, malarstwa, rzeźby, architektury, muzyki, tradycji, muzeów, kościołów, kamienic… w Wenecji. Oczywiście zdawałam je w trzech językach: po włosku, polsku i niemiecku. Profesorowie pochodzili z różnych uniwersytetów rejonu Veneto, w komisji było też dwóch przewodników po Wenecji, którzy m.in. dopytywali o wyjątkowe detale.
Pomaga Pani odkrywać Wenecję dla turystów. A czy jest coś takiego, co chciałaby Pani odkryć dla siebie w tym mieście?
– Chciałabym dla siebie odkryć jeszcze więcej szczegółów z historii miasta. Bardzo cenię sobie praktyczną wiedzę, chętnie biorę udział m.in. w warsztatach dla rzemieślników. Ostatnie bardzo interesujące spotkania były związane ze składnikami i techniką stiuków, tynków i fresków. Teraz wiem, że nawet prosta i skromna ozdoba potrzebowała kiedyś umiejętnych rąk i mądrych głów.

Kiedy ma Pani najwięcej pracy jako przewodnik?
– Najwięcej pracy mam od kwietnia do czerwca i od września do końca października. Zazwyczaj sezon zaczyna się w okresie Wielkanocy i kończy na początku listopada, ale że karnawał wypada najczęściej w lutym, miasto rzadko jest puste.
Wenecja jest dla turystów raczej drogim miastem. Może udzieli Pani jakichś rad, jak znaleźć niezbyt drogie noclegi czy też tańsze restauracje?
– Wenecja jest drogim miastem nie tylko dla turystów. Warto pamiętać, że przed i poza sezonem noclegi są trochę tańsze i jest więcej wyboru. Nie trzeba koniecznie nocować obok Placu św. Marka, ponieważ odległości w mieście nie są duże. Hotele lub apartamenty typu Bed&Brekfast w innych dzielnicach poza samym centrum bardziej się opłacają. Podobnie jest z posiłkami – mamy bardzo dobre osterie, trattorie, małe restauracje oraz bacari, gdzie można spróbować dobrej kuchni domowej bez żadnego szaleństwa. Kuchnia wenecka jest naprawdę bardzo różnorodna, mamy świetne potrawy rybne i warzywne.
Zapewne ma Pani dużo pracy jako przewodnik w tak atrakcyjnym mieście. Jak odpoczywa Pani w wolnym czasie?
– W czasie wolnym jestem aktywną osobą, lubię biegać, wiosłować, spacerować, chodzić po górach oraz praktykować jogę. Kocham również czytać i gotować. Sama robię makarony, piekę chleb i pizzę ze swoim zakwasem. Jestem mamą, więc trochę pracy mam także w domu. Doba ma niestety tylko 24 godziny, ale właśnie dlatego korzystam z każdej chwili i „programuję” oraz organizuję możliwie najlepiej wszystkie swoje obowiązki.
Wenecji oczywiście nie trzeba reklamować, jednak mimo to zapytam: jak zachęciłaby Pani do odwiedzenia tego miasta?
– Tak, Wenecji nie trzeba reklamować, jest bowiem tak wyjątkowa i specyficzna, że raz w życiu warto ją zobaczyć. Polecam zwiedzanie tego miasta ze świadomością, z miłością, a co najważniejsze, ze spokojem, przez kilka dni, bo tylko tak można naprawdę ją podziwiać, zrozumieć i pokochać na zawsze. Do zobaczenia w Wenecji!
Jak osoby chcące zwiedzić Wenecję mogą się z Panią skontaktować?
– Najlepiej skontaktować się ze mną przez e-mail lub telefonicznie. Moje dane są podane na stronie internetowej Guidaturisticavenezia.it Proszę brać pod uwagę, że kiedy pracuję, nie odbieram telefonu, więc lepiej do mnie pisać, również przez aplikację WhatsApp. Turyści mogą się zgłosić do mnie również przez Facebooka oraz Instagram.
Rozmawiał Sławomir Iwanowski, Polonika nr 306, styczeń/luty 2025