Rachunek za miłość
Bożena z małego miasteczka pod Wiedniem zapłaciła w sumie dziesięć tysięcy euro. Elżbieta, mieszkająca w Polsce, na Lubelszczyźnie, dwa razy więcej. Karolina spod czeskiej Pragi najpierw dwadzieścia, a po szantażach kolejne tyle. Były kobiety, które przesłały w sumie 300 tysięcy złotych. – To kompletny absurd – przyznaje Karolina, księgowa. – Nigdy w życiu nie pozwoliłabym sobie w pracy na wykonanie przelewu bez sprawdzenia danych. Jednak kiedy w grę wchodzą emocje, traci się czujność.
Lustra kłamią
Kiedy tylko Bożena otwiera oczy, w pierwszym odruchu sięga pod poduszkę. Jest. Mam nadzieję, że dobrze spałaś, kochanie. Zjadłaś już śniadanie? Tęskniłem za tobą. Wiadomość, która sprawia, że chce jej się radośnie powitać nowy dzień. – To taka wymarzona miłość – opisuje – Czysta, kryształowa. Taką królową i cudowną kochaną kobietą to nigdy nie byłam. Kiedy się budziłam, już było jakieś tam „dzień dobry”. Szłam spać, a on mi mówił „dobranoc”.
Bożena sięga po telefon – To on. – Pokazuje zdjęcie z rozmarzonym wyrazem twarzy. – W ręczniczku. Jest na czym oko zawiesić. Tu też wąsy i siwe włosy. A tu pracuje jako lekarz w szpitalu. Fajne ciacho. Pisze, że bardzo mnie kocha. I dalej, że jestem piękną, młodą i zgrabną kobietą. Patrzę i widzę w lustrze grubą, starą babę. No to jak, cholera? Czyli to lustro musi kłamać.
Wiek to tylko liczba
Czasami czuję się smutny rano, kiedy się budzę, a ty nie jesteś obok mnie. Nie mogę się doczekać, aby trzymać cię w moich ramionach dzień i noc. Ilekroć myślę o tobie, czuję, że jesteś najsłodszym darem, jaki kiedykolwiek otrzymałem ze wszechświata. Chcę zatrzymać cię na zawsze w moim sercu. Kocham Cię.
Znajomość zaczęła się dokładnie rok temu, kiedy Bożena przeszła na emeryturę. Napisał na jednym z portali społecznościowych i zapytał, czy chciałaby się bliżej poznać. Nigdy do tej pory nie przyjmowała zaproszeń od obcych. Ale ten jeden raz coś ją podkusiło. Miała dużo czasu. Mąż całe dnie pracował, a kiedy wracał do domu, siadał przed telewizorem. Łatwo mogła to ukryć. Ale nie przed koleżankami. „Bożenka, ty kwitniesz!” – zachwycały się. Żartowałam, że się zakochałam, a potem uświadomiłam sobie, że to prawda. Wyobrażałam sobie, że jesteśmy razem w łóżku, kochamy się. Nie mogłam go zaprosić do domu, bo przecież pod jednym dachem mieszkał mój mąż, ale planowaliśmy wspólną podróż, wakacje razem… Pisał, że będziemy chodzić na spacery brzegiem morza. Opisywał, jaki jest samotny. Wyznał, że jego żona zmarła i chciałby założyć rodzinę. Chciałby po przejściu na emeryturę zacząć normalne życie. Kilka razy pisałam mu, że przecież jest młodszy, a ja dużo starsza. Odpisywał, że wiek to tylko liczba, która nie ma żadnego znaczenia.
Nieoczekiwany zwrot akcji
Paolo pracował na platformie wiertniczej, u wybrzeży Malezji. Po kilku miesiącach korespondencji przyznał, że tęskni i nie może dłużej czekać. Wziął urlop, kupił bilety lotnicze…
– I wtedy, tuż przed zejściem z platformy, zadzwonił do mnie, a w tle usłyszałam syrenę alarmową – kontynuuje opowieść Bożena. – Krzyknął, że napadli ich piraci. Przeraziłam się, bo czułam, że wydarzyło się coś strasznego. Potem nie było już żadnego kontaktu przez całą noc. Następnego dnia rano odetchnęłam. Napisał, że żyje i że piraci ukradli tylko pieniądze, ale nikogo nie zabili. Ich szef postanowił zamówić firmę kurierską, żeby mogli wysłać resztę pieniędzy do swoich rodzin. Paolo powiedział, że ma tylko mnie. Zgodziłam się mu pomóc.
Bożena podała adres i jeszcze tego samego dnia otrzymała skan nadania paczki. Kolejnego przyszedł mail, że paczka została zatrzymana na granicy i prześwietlona. W środku 200 tysięcy dolarów, za które trzeba zapłacić cło. – Paolo tak się martwił, był coraz bardziej przygnębiony tym wszystkim… Był taki moment, że zaczęłam czuć się winna. Przecież ta paczka wysłana była do mnie. On mi zaufał na tyle, że to ja miałam odebrać jego oszczędności życia. To jak to? To ja mam teraz mu nie zaufać i mu nie pomóc? Dlatego zaproponowałam, że opłacę te koszty.
Bożena zapłaciła w sumie 10 tysięcy euro. Elżbieta, mieszkająca w Polsce, dwa razy więcej. Karolina z Czech najpierw 20 tysięcy, a po szantażach kolejne tyle. Były kobiety, które przesyłały 300 tysięcy. – To kompletny absurd – przyznaje Karolina, księgowa. – Wszyscy moi znajomi uważają mnie za bardzo rozsądną osobę. Zajmuję się finansami. Nigdy w życiu nie pozwoliłabym sobie w pracy na wykonanie przelewu bez sprawdzenia danych. Jednak kiedy w grę wchodzą emocje, to traci się czujność.

Psychologiczna gra
Oszustwo nigeryjskie inaczej nazywane jest nigeryjskim szwindlem. Pierwsze tego typu wyłudzenia pojawiły się na przełomie lat 70. i 80. W 1997 roku, jak podaje Snopes.com, w samym USA naciągnięto obywateli na ok. 100 milionów dolarów. Oszustwo polega na wciąganiu wytypowanej wcześniej osoby w grę psychologiczną, której celem jest zdobycie zaufania i wyłudzenie małych sum pieniędzy (od kilku do kilkunastu tysięcy złotych). Oszuści wykorzystują tzw. efekt skali – naciągają wiele kobiet na małe kwoty. Wówczas kobietom nie opłaca się wkraczać na drogę sądową – są najczęściej zawstydzone i czują się winne. Wolą jak najszybciej zapomnieć o sytuacji.
Oszuści posługują się ukradzionymi zdjęciami. Milion razy wysyłają te same twarze, tylko z inną historią. Powołują się na polskie korzenie. Zawsze tłumaczą przez internetowy translator. Najlepszym celem są kobiety rozwiedzione, zdradzone, emerytki albo wdowy. Albo te, których mężowie piją. Wystarczy trochę się o nie zatroszczyć, zapytać, jak się czują, czy dbają o siebie.
Oszuści uznają, że Polki są katoliczkami, obojętne, czy mieszkają w Polsce, czy poza jej granicami. Dlatego podkreślają swoją wiarę w Boga. Stosują też metodę „na dziecko”. Powiedziałem o tobie swojej córce. Jest zachwycona, nazwała cię mamą. Bardzo chciałaby cię poznać. Czy mogę jej podać twój e-mail? Zgadzasz się i po chwili otrzymujesz mail, na przykład od Sandry, która pisze: Witaj, kochana mamusiu. Mój tato szaleje za tobą. Bardzo się cieszę i bardzo cię kocham – opowiada Bożena – W załączniku filmik, na którym widać dziewczynkę skaczącą i wołającą: mamo, mamo! Kolejnego dnia jeszcze jeden mail, tym razem od wykładowcy: Pani pisze z Sandrą. Ona już uważa panią za mamę. Mam śmiałość powiedzieć, że dziewczynka potrzebuje nowego laptopa i telefon. Czy pani by mogła kupić takie rzeczy?
Na jednym z filmików dokumentalnych w Internecie widać Nigeryjczyków, którzy opowiadają o tym, jak najłatwiej oszukać samotne kobiety. Twierdzą, że to nie jest oszustwo, bo wszystko dzieje się online, a poza tym biali ludzie dawniej niewolili ich dziadków. Nie czują się winni.

Samotność we dwoje
Elżbieta, żeby spłacić kredyt, musiała zatrudnić się w dwóch miejscach. Powoli dochodzi do siebie, jednak wciąż nie może zapomnieć tego uczucia, kiedy jej „ukochany”, po roku korespondencji internetowej, szantażował ją i groził, że wyśle jej nagie zdjęcia do męża i córek. Dlaczego wysłała te zdjęcia, skoro zazwyczaj wstydzi się wyjść na basen w kostiumie kąpielowym? Do dziś nie zna odpowiedzi na to pytanie. Nie była na policji, bo się wstydziła, czuła się upokorzona. Bała się, że do domu będą przychodzić wezwania, a przecież mąż nic nie wie. Córkom też nie powiedziała. To mała społeczność na wsi. Dlaczego dzieci mają płacić za błędy matki?
– Myślę, że z czasem moje dzieci może by zrozumiały i pomogły, ale nie chcę, by to przechodziły. Gdyby te zdjęcia ukazały się w sieci, to odebrałabym sobie życie. Byłam już na to przygotowana. Odwiedziłam dzieci, a wnukom powiedziałam po cichu, tak by rodzice nie słyszeli, że babcia je bardzo kocha i zawsze będzie kochała. Wróciłam do domu. Miałam sobie wziąć insulinę. Po prostu bym zasnęła i byłabym nie do odratowania. Zaczęłam się zastanawiać, jak będzie wyglądał mój pogrzeb i jak te dzieci będą płakały. I że nie zobaczę, jak moje wnuki idą do komunii, jak idą do szkoły, jak się cieszą, jak przyjeżdżają na wakacje, święta. Jakie one będą miały święta bez tej babci? Przecież dziadek tylko pił i miał w nosie wszystko. I dlatego babcia zgłupiała. Pomyślałam: niech się dzieje, co chce. Może jakoś ten wstyd przezwyciężę. Wpłaciłam 40 tysięcy, a później odmówiłam. Powiedziałam, że się zabiję. I wtedy mnie zablokował. Dlatego teraz muszę pracować na dwa etaty, by to spłacić. Jeden kredyt kończę teraz, a drugi za dwa lata. I taka to jest historia. Zakochałam się. To było coś takiego, czego w życiu nigdy wcześniej nie miałam. Mój mąż nigdy nie kupił mi kwiatów, nigdy nie pocałował, nie przytulał. Większość małżeństwa przespał. Teraz już nie pije w ogóle alkoholu, ale ja już nie mogę znieść tego, że mnie dotyka. Pamiętam, kiedy wchodziłam do łóżka, cicho, na palcach, aż mnie palce u stóp bolały. Pościel kupiłam śliską. Jak szłam spać, to nie było mnie słychać. Łóżko było duże – dwumetrowe. Potrafiłam spać na jego brzegu i się nie ruszyć całą noc, by tylko nie poczuć na sobie jego dotyku. I nie czuć alkoholu. Jak się czasami kochaliśmy, to udawałam. Łzy mi ciurkiem płynęły. Zawsze mówiłam, by szedł pierwszy do łazienki, a ja płakałam całą noc. Moje małżeństwo to taka samotność we dwoje. I przez to tak zgłupiałam.
– Wiele razy pytałam siebie… – zaczyna Bożena – dlaczego nie spotykam takich mężczyzn w rzeczywistości… Wiem, że to może śmiesznie zabrzmi, ale ja całe życie byłam mamą, żoną, a teraz na emeryturze chcę być sobą. Może dlatego chcę lecieć do Senegalu. Piszę z takim Senegalczykiem od grudnia. Wysyła mi zdjęcia dzieci. Naprawdę bardzo go lubię. Jest dla mnie ważny. Nie w takim sensie, że się zakochałam i lecę. Zobaczymy. Na razie są to takie marzenia. A czy się spełnią? Nie wiem. Podjęłam dodatkową pracę. Teraz to tylko kwestia uzbierania pieniędzy.
Agnieszka Szwajgier, Polonika nr 277, marzec/kwiecień 2020