Kyselak tu był!

fot. I. Prochazka

Do czego zdolny był sfrustrowany urzędnik cesarstwa austriackiego? Do aktów wandalizmu, którego ślady możemy do dziś odnaleźć w całej Austrii. Ale Joseph Kyselak to przecież ojciec nowoczesnego graffiti!

Pewnego dnia jeden ze skromnych urzędników cesarskich, Joseph Kyselak, zostaje wezwany przed oblicze Franciszka Józefa I do Hofburga. Rozgniewany cesarz chce wiedzieć, dlaczego urzędnik wypisał na jednej z kolumn w parku Schwarzenberg swoje nazwisko czarną farbą, chce też dostać przyrzeczenie, że urzędnik zaprzestanie wandalizmu. Mężczyzna przyrzeka, kłania się posłusznie i odchodzi. Po opuszczeniu przez niego gabinetu cesarz stwierdza ze zdumieniem, że na blacie jego stołu widnieje wypisana data i nazwisko urzędnika: Kyselak.

Kyselak
fot. Anton Kurt


To jedna z opowieści o człowieku, który bardzo chciał przejść do historii i zrealizował swój plan. Wydawało się, że nie ma na to szans. Życiorys banalny: wyrósł w rodzinie dworskiego urzędnika, uczęszczał do gimnazjum pijarów, zaliczył dwa semestry na Uniwersytecie Wiedeńskim. Potem, idąc w ślady ojca, rozpoczął żmudną pracę urzędnika cesarskiego. Zmarł w wieku zaledwie 32 lat na panującą wówczas w Wiedniu cholerę w tym samym domu, w którym przyszedł na świat - przy Kirchberggasse 37, w siódmej dzielnicy Wiednia.

Wiódł nudne i banalne życie jednego z wielotysięcznej rzeszy urzędników cesarskich. Monotonię tę przerwał kilkumiesięczny urlop, o który poprosił. Wykorzystał go na przejście pieszo Austrii i części Bawarii. Swoje zapiski wydał w dwutomowej książce "Szkice z pieszej wyprawy przez Austrię". Książka napisana suchym, urzędniczym językiem, nie miała większych szans na wzbudzenie zainteresowania.

Jednak książka nie przyczyniła się do tego, że Kyselak przetrwał w pamięci potomnych. Sprawiła to jego dziwaczna maniera, że jak szerokie i długie Austro-Węgry, w niezliczonych miejscach pozostawił wypisane w widocznych miejscach czerwoną lub czarną farbą olejną swoje nazwisko: „Kyselak" lub „Kyselak tu był". Jakie były powody takiego dziwactwa? Podobno zakład. Kyselak w wesołej kompanii kolegów, przy wznoszeniu kolejnych toastów, miał stwierdzić, że w ciągu trzech lat jego imię będzie znał każdy w cesarstwie austriackim. Zakład przyjęto. Nie wiemy, jaka suma wchodziła w grę, wiemy, że została wypłacona w półtora roku od tego spotkania w jednej z wiedeńskich kawiarń.

W setkach eksponowanych miejsc, na latarniach, na murach, ławkach, pomnikach, drzewach, ale także w trudno dostępnych górach, pojawiło się nazwisko wypisane dużymi literami: Kyselak. Gdy oddano do użytku most na Dunaju - Donaubrücke, Kyselak miał podobno dostać zakaz wypisania gdziekolwiek swego imienia. Po kilku dniach jeden z kapitanów statków dostrzegł wymalowany na sklepieniu mostu wielkimi literami napis: Kyselak. Dziś te napisy można znaleźć na skałach przy Leopoldberg, na ruinach wieży w pobliżu Mödlingu, na ruinach zamku Kapfenberg w pobliżu Bruck an der Mur, czy też na obelisku przy wejściu do Schwarzenbergpark.

Niektórzy twierdzą, że za tą dziwną manią Kyselaka kryła się zawiedziona miłość, że Joseph chciał, by niewierna dziewczyna wszędzie napotykała jego imię. Ale ta wersja jakoś mało pasuje do Kyselaka.

W swej podróży po Austrii Kyselak przemieszczał się szybko, w niektóre dni po 50 km. Niektórzy badacze przypuszczają, że pośpiech ten wynikał stąd, że Kyselak chciał, by jego imię uwiecznione zostało w jak największej ilości miejsc w całej monarchii. Nie ulega wątpliwości, że wypisywanie swojego nazwiska musiało sprawiać mu wielką przyjemność, że było to coś, co w nudne życie urzędnika wniosło posmak wielkiej przygody. I w ten sposób Kyselak już za życia stał się sławny, trafił nawet do biograficznego leksykonu Constantina von Wurzbacha, czyli Who's who cesarstwa Austro-Węgier.

Ostatnią wyprawę, która wiodła do Włoch, Węgier, Czech, Prus i na Morawy, podjął Kyselak w dwa lata przed swoją śmiercią i relacji z tych podróży już nie zdążył opublikować. Badacze zastanawiają się, ile jeszcze autografów Kyselaka zostanie odnalezionych w najróżniejszych zakątkach Europy.

W 1831 roku w Wiedniu wybuchła epidemia cholery. Kto mógł, w pośpiechu opuszczał miasto. Kyselak został i zachowywał się tak, jakby szukał śmierci. Jadł niemyte owoce, a gdy się zaraził, nie chciał, by wezwano lekarza. Oryginale samobójstwo? Kryzys? Koniec swojej romantycznej misji? Nazwisko Joseph Kyselak pojawia się w „Wiener Zeitung" obok kilkudziesięciu innych osób, zmarłych tego samego dnia na cholerę. Ale to on należy do tych, o których do dziś pamiętamy.

- Graffiti są formą graficznego krzyku. Ktoś chce, aby jego racje zostały dostrzeżone. Ponieważ kryzys komunikacji będzie trwał wiecznie, graffiti będą wieczne - stwierdził Ryszard Kapuściński. Joseph Kyselak uznawany jest za ojca nowoczesnego graffiti, a na blogach graficiarzy przy nazwisku Josepha Kasylaka pojawiają się komentarze: - respekt, szacun, jesteś wielki!

Patrycja Brzoza , Polonika nr 197, czerwiec 2011

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…