Sztuka życia. Sztuka KETO

Trudno jest jej nie dostrzec. Jako organizatorka i współorganizatorka wielu polonijnych i integracyjnych imprez, przyciąga promiennym uśmiechem, rozpierającą energią. Zna kilka języków, skończyła aż cztery fakultety. Ciężko pracowała na swoje sukcesy. Nagle wszystko się zmieniło... Solvita Kalugina-Bułka opowie o tym, jak odnalazła nową siebie, jak dzieli się tym odkryciem z innymi.

 

 

 

 

 

Urodziłaś się na Łotwie, potem mieszkałaś w Polsce, w Niemczech, a teraz w Austrii. Czego nauczyło Cię takie życie i zebrane doświadczenia?
- Języków, szybkiej adaptacji w nowych miejscach, komunikatywności, asertywności. Dzięki moim migracjom i tego, jak byłam doświadczana jako dziecko różnymi warunkami, wiem, że nie ma sytuacji, w której bym sobie nie poradziła.

Czy Wiedeń jest tym wymarzonym miastem do życia, czy ciągnie Cię gdzieś dalej?
- Po raz pierwszy czuję się u siebie, w domu. Po wyjeździe z Łotwy do Polski w Polsce byłam nazywana „Ruską”, na Łotwie „Polaczką”. Zawsze byłam tą obcą. Dopiero Wiedeń dał mi poczucie, że nieważne skąd pochodzisz, kim jesteś – najważniejsze jest to, jakim jesteś człowiekiem, co potrafisz. Tu nikt nie ocenił mnie przez pryzmat mojego wyglądu czy pochodzenia.

Bardzo aktywnie angażujesz się w życie Polonii wiedeńskiej. Co Cię zaskoczyło w tym środowisku?
- Jeśli mam być naprawdę do bólu szczera, to… podziały. Które są. Nie hamują jednak rozmachu i rozwoju. Na zasadzie: psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Karawana przepiękna, bogata, z wielkim rozmachem.
Jestem w zarządach najbardziej znanych i zasłużonych organizacji – z czego jestem niesamowicie dumna, które działają z ogromnymi sukcesami, a ich efekty zauważane daleko poza granicami Austrii, czy Polski. Oczywiście mowa o Stowarzyszeniu Takt i stojącej na jego czele Marii Buczak, organizującej słynne Bale Wiosny. Kilka lat temu byłam aktywnie obecna przy tworzeniu i rozwoju Kongresu Polskich Kobiet, a zakładając POLpromotion, stworzyłam nową platformę integracyjną promującą Polskę i Polaków w Austrii.

Co było motywacją do tak dużego zaangażowania się w społeczną działalność?
- Potrzeba dzielenia się dobrem, które sama w życiu niejednokrotnie otrzymałam. Działanie jest zapisane w mój charakter. Od zawsze byłam społecznikiem.

Nie dbałam o sen, nie dbałam o regenerację . W ostatniej pracy przez trzy lata nie brałam urlopu. Wyjazdy i delegacje, spotkania z klientami, wystawne kolacje w pięknych restauracjach. Hulaj dusza, karta nie ma limitu. Nie oszczędzałam. Zdarzyło mi się kilka krótkich wyjazdów weekendowych, ale zawsze jeździłam z pracą, zawsze na łączach. Dodatkowo angażowałam się w różnego rodzaju projekty charytatywne, społeczne, przewodniczyłam organizacjom polonijnym, organizowałam oraz uczestniczyłam we wspaniałych eventach. Tym aktywnościom oddawałam całą siebie, w zupełności . Do chwili, kiedy musiałam powiedzieć: stop. A właściwie stop powiedział mój organizm. A przecież byłam NIEZNISZCZALNA! Gdzie diabeł nie może, tam Solvitę pośle, powtarzałam sobie. No i prawie posłał. Do nieba.
Solvita Kalugina-Bułka, Sztuka KETO



Jesteś Ambasadorką Integracji. Jakie są obowiązki takiej osoby?
- Ambasadorzy Integracji to osoby, które swoją postawą, działaniem, charyzmą, pracowitością, osiągnięciami dają przykład innym, że się da. Nasze motto to: „Vorurteile abbauen, Motivation schaffen”. Jesteśmy zaprzeczeniem stereotypów i dajemy motywację i nadzieję innym, przede wszystkim dzieciom z rodzin wielonarodowościowych podczas odwiedzin w szkołach, podczas opowiadania naszych przeróżnych historii życiowych. Trudnych, wzruszających i pięknych. Jest to honorowa i reprezentacyjna funkcja, którą bardzo sobie cenię. Zawsze powtarzałam, że Integracja to moje drugie imię.

W wydanej niedawno książce „Sztuka KETO” opisujesz na prawie 300 stronach, jak uratowałaś siebie, swoje zdrowie, w jaki sposób zmieniły się Twoje życiowe priorytety. Zacznijmy więc od początku. Od smutnego dzieciństwa, o którym masz odwagę tak szczerze pisać.
- To był najtrudniejszy rozdział w całej książce. Opisałam zaledwie wierzchołek wierzchołka góry lodowej. Nie miałam łatwego dzieciństwa. To, jak było trudne i smutne zrozumiałam, pisząc o nim. Musiałam wyjąć śmierdzącego trupa zagrzebanego na dnie szafy i obejrzeć każdą spelśniałą kosteczkę. To było trudne, ale i oczyszczające.
Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że moim życiorysem można obdzielić kilka osób. Nie. Nikomu bym nie życzyła, aby przeżył ułamek tego co ja.

Byłaś też aktywną, odnoszącą sukcesy zawodowe bizneswomen na eksponowanym stanowisku w znanej, austriackiej firmie.
- Sukces jest zapisany w moim DNA. I mówię to bez fałszywej skromności. Jeśli się za coś zabieram, to albo robię to na 100%, albo wcale. Sukces to praca. Tylko lub aż tyle.
Od zawsze byłam ambitna. Bo zawsze miałam coś do udowodnienia. Komuś, sobie. Wpędziło mnie to w wiele chorób. Dziś zamiast perfekcji szukam balansu i unikam toksycznego środowiska.

I nagle zrezygnowałaś z pracy w korpo. Co się stało?
- Stan przedzawałowy. Otyłość – 132 kg na liczniku oraz sporo chorób w pakiecie. Myślałam, że jestem niezniszczalna i wciąż na nowo przyjmowałam kolejne zadania, stanowiska, pracowałam po kilkanaście godzin dziennie dla pracodawcy, który moje osiągnięcia bardzo doceniał, ale nie finansowo.
Pozycja w TOP managemencie, kilkumilionowa odpowiedzialność za biznesy w 17 krajach. Życie na walizkach w drogich hotelach, mercedes i hulaj dusza, karta nie ma limitu. Dla wielu i mnie samej był to wtedy ogromny sukces.
Stan przedzawałowy to dla mnie moment, w którym się obudziłam. W którym postanowiłam, że nie będę żyła po to, aby pracować i nabijać statystyki. Postanowiłam zaopiekować się sobą i stałam się dla wielu inspiracją i motywacją.

Jak odkryłaś dla siebie dietę ketogeniczną. Na czym ona polega? Czym różni się od innych diet?
- Zobaczyłam mojego znajomego Marcina Ignatowicza, który wyszczuplał i wymłodniał przez kilka miesięcy, gdy się nie widzieliśmy. Gdy zdradził mi, że to dzięki diecie bazującej na tłuszczach pomyślałam, że sobie ze mnie kpi. Zaczęłam zgłębiać temat i postanowiłam spróbować. Stwierdziłam, że jeśli przytyję dodatkowe 5 kg to i tak za wiele nie zmieni.
Mój strach nie miał pokrycia w rzeczywistości – szczuplałam z dnia na dzień, a moje samopoczucie zaczęło się poprawiać, pojawiła się energia, a moje schorzenia i dolegliwości stawały się odległymi wspomnieniami.
Dieta ketogeniczna KETO to dziś dla mnie o wiele więcej niż tylko sposób odżywiania się. To styl życia, na który składa się wiele elementów, pielęgnujący i dbający o każdy aspekt zdrowia. To holistyczne podejście do ciała. To nawiązanie utraconego dialogu ze swoim organizmem.
W wielkim uproszczeniu dieta ketogeniczna polega na wywróceniu powszechnie znanej nam piramidy żywnościowej do góry nogami. Energii dostarczamy w głównej mierze z tłuszczów, w mniejszym stopniu z białek, a węglowodany mocno ograniczamy i wybieramy te najbardziej jakościowe i bogate odżywczo.

Komu można ją polecić? Czy także osobom, które chcą schudnąć 4-5 kg?
- KETO to nie odchudzanie. KETO to powrót organizmu do stanu homeostazy – równowagi, to wygaszania stanów zapalnych, to naprawa i odżywienie mikrobiomu, to wycofanie stanu przedcukrzycowego, insulinooporności, cukrzycy typu drugiego, wyregulowanie hormonów, odgrzybienie organizmu. KETO świetnie działa na epilepsję lekooporną, niweluje migreny, wspiera w walce z nowotworami, w leczeniu PCOS i niepłodności. Odchudza deficyt kaloryczny, który na KETO jest łatwy w utrzymaniu, ponieważ dieta wysokotłuszczowa niweluje głód.

Jakie są największe korzyści, a na co szczególnie uważać?
- I właśnie ten brak dotkliwego uczucia głodu jest największą szansą na osiągnięcie prawidłowej masy ciała, ale i ogromnym zagrożeniem – wiele osób niedojada. Są szczęśliwe, że chudną we wręcz zastraszającym tempie. Jednak w takim przypadku często nie dostarczają najważniejszych składników – zaczynają się problemy z miesiączką, wypadają włosy, pojawia się zmęczenie.
Dlatego właśnie taki jest tytuł mojej książki: SZTUKA KETO. Tego stylu życia należy się nauczyć. Wymagać będzie to od nas konsekwencji, być może nawet i wyrzeczeń na początku, przez pierwsze tygodnie – jednak na przyszłość zaprocentuje trwałą i zdrową redukcją masy ciała i powrotem sobie zdrowia. Bo o to tu chodzi.

A jak to będzie z wyjściem z przyjaciółmi na kolację do restauracji? Co wtedy zamawiać?
- To zależy, czy się ma zamiar w ketozie pozostać, czy na chwilkę wypaść – co też nie jest niczym złym od czasu do czasu – pobudza to np. trzustkę. Ale dopiero po porządnej adaptacji, i nie od razu. Absolutnie nie mam problemu z wyborem jedzenia. Wybieram steki, ryby w towarzystwie bukietu warzyw. Gdy jest taka opcja – golonkę, wątróbkę cielęcą.
We włoskiej restauracji zamawiam antipasti, Caprese lub sałatkę i kieliszek czerwonego wina.
Wybieram hamburgery bez bułki, chociaż w lepszych restauracjach są już wersje ketogeniczne. To naprawdę nie jest trudne.
Dziś wybieramy się z nie-keto Andrzejem, czyli moim mężem, do libańskiej restauracji, gdzie z premedytacją zjem i chleb i ryż, bo są doskonałe. A jutro znów będę w ketozie dzięki porannej przebieżce lub morsowaniu.

Opisujesz w książce, w jaki sposób wpadłaś na pomysł założenia na Instagramie swojego konta. Był 1 czerwca 2020 roku….
- Była piękna pogoda, idealna na przebieżkę. Już od kilku dni rozmyślałam nad stworzeniem bloga, gdzie będę dzielić się moimi przepisami i drogą po zdrowie. Biegnąc, wymyśliłam nazwę – KETObulka. To troszkę oksymoron, bo przecież pieczywo nie może być ketogeniczne. Chyba, że się je upiecze z keto składników. I również w tej sztuce osiągnęłam mistrzostwo.

Na tym profilu masz już ponad 130 tysięcy obserwatorów. Jak sądzisz, co ich szczególnie przyciąga?
- Moja autentyczność. To, że nikogo nie udaję i pokazuję, że się da osiągnąć wszystko, czego się zapragnie, jeśli się włoży w to swoje serce i wysiłek.
Pokazuję, że jak każdy, i ja mam chwile słabości. Myślę, że właśnie to moi obserwatorzy cenią u mnie najbardziej.

Rewelacją są na pewno Twoje autorskie przepisy. Z którym ulubionym chciałabyś podzielić się z czytelnikami? Może coś oryginalnego na Boże Narodzenie?
- Ach, ciężko wybrać jeden przepis… myślę jednak, że moja strucla makowa to przepis, którego nie może zabraknąć na ketogenicznym stole.

Parę słów o warsztatach, które prowadzisz w Akademii Sztuki Cukierniczej w Polsce.
- Tytuł mojej książki „ Sztuka KETO” ma wiele znaczeń – jest to między innymi aluzja do mojej przemiany, wytrwałości w dążeniu, nauce nowych nawyków, trwania w konsekwencji, ale i sztuka w kuchni, bo zrobić dobry, ketogeniczny deser to wyczyn. I również w tej dziedzinie stałam się ekspertką.
Przekazuję wiedzę na temat składników i sposobów ich łączenia, aby wykonać doskonały deser – ciasta, torty, ciastka, jak tworzyć własne kreacje kulinarne.
Szkolę osoby, które mają lub zamierzają otworzyć własne biznesy – cukiernie, piekarnie bez cukru, z ograniczeniem węglowodanów. Ponadto podczas kursu wprowadzam podstawy diety ketogenicznej, jak można wzbogacać produkty o np. adaptogeny lub kosmoceutyki.

W listopadzie 2021 roku, w odpowiedzi na liczne prośby, uruchomiłaś KETOkonsultacje. Na czym one polegają?
- Na nauce KETO. Są to spotkania online podczas których dzielę się moją wiedzą i doświadczeniem na temat diety ketogenicznej, uczę jak zmienić nawyki żywieniowe, jak poradzić sobie w sytuacjach kryzysowych, jak wytrwać i jak osiągnąć cel. Daję narzędzia, które na zawsze zmienią styl życia, a przede wszystkim dadzą zrozumienie i motywację, aby tak się stało. Nie daję ryby, a wędkę! Po konsultacjach ze mną przygotowanie satysfakcjonujących, zdrowych i pyszych KETO posiłków, na które naprawdę masz ochotę nie będzie niczym trudnym. Uwalniam od gotowych, nudnych i nierzadko bardzo drogich jadłospisów.

Ze sportem byłaś na bakier, teraz jesteś ambasadorką sportowej marki. Od kiedy zaczęłaś biegać?
- To prawda! Całą moją energię wkładałam w pracę, a w domu odpoczywałam przy netflixie. Do późnych godzin nocnych – na maksa wydrenowana na nic innego nie miałam siły.
Moja przygoda z bieganiem zaczęła się po zamknięciu siłowni podczas pandemii. Energia mnie rozpierała, a nie miałam jej gdzie spożytkować i zaczęłam maszerować ...i w końcu pobiegłam! Mój rekord to prawie 300 km wybieganych w ciągu miesiąca. Po kilku miesiącach od rozpoczęcia przygody z bieganiem przebiegłam odcinek półmaratonu. To był piękny dzień!

Niedawno wróciłaś z Krakowa z Międzynarodowych Targów Książki. Jak wyglądały spotkania z czytelnikami?
- Tak naprawdę to jeszcze nie do końca z czytelnikami, bo dopiero podczas targów moi obserwatorzy z Instagrama mieli pierwszą okazję fizycznego nabycia mojej książki. Przedpremierowo. To było niesamowite! Przyszły tłumy ludzi, podpisałam dziesiątki książek. Przepiękne przeżycie dla każdego autora.

Gdzie można nabyć Twoją książkę? Czy planujesz jej promocję w Wiedniu?
- Moja książka jest dostępna w renomowanych salonach księgarskich – przede wszystkim Empik, oraz online. Tak! Planuję spotkanie autorskie w Wiedniu. Na pewno powiadomię na moim Instagramie.

Co w Solvicie, tej wcześniejszej i tej obecnej, pozostalo bez zmiany?
- Uśmiech i radość życia, wiara w ludzi, dystans do siebie i świata.

- Jak widzicie, szczęście nie jest uzależnione od pięknego nosa, szczupłego ciała, piersi w rozmiarze DD czy bujnych włosów – czytamy w Twojej książce. Czym dla Ciebie jest szczęście?
- Szczęście to coś bardzo ulotnego. Szczęście trzeba celebrować i kolekcjonować w pamięci. Szczęście to coś, co pochodzi od nas, ze środka. To my jesteśmy odpowiedzialni za swoje szczęście.

Każdy z nas jest inny. Każdy z nas ma swoją historię i emocje, swoją drogę życiową, która kształtowała jego ciało. To, co nas wyróżnia, nasze cechy charakterystyczne, sprawiają, że jesteśmy wyjątkowi i wystarczający – dla siebie i innych.
A prawdziwe piękno i tak tkwi w serduchu.
Bądźmy dla siebie uprzejmi i wyrozumiali. Nauczmy się obserwować bez oceniania.
Solvita Kalugina-Bułka, Sztuka KETO


Rozmawiała Halina Iwanowska, Polonika nr 293, listopad/grudzień 2022


Przepis na makowiec

- Za to ciacho sama sobie przybiłam piątkę. Jest nie do odróżnienia od nieKETOwersji. Złociste,
pełne masy makowej, aromatyczne. A to wszystko bez cukru i bez glutenu. Piękna sprawa! – twierdzi Solvita.


Ciasto:
– 100 g mąki migdałowej,
– 50 g mąki kokosowej,
– 150 g zimnego masła,
– 70 g twarogu lub serka śniadaniowego typu Philadelphia,
– jajko,
– łyżeczka gumy guar lub ksantanowej,
– sól,
– ok. 40 g ulubionego słodzika.

Masa makowa:
– 150 g maku mielonego,
– 35 g masła,
– 100 g siekanych orzechów włoskich lub pekan (można dać mniej, a więcej maku),
– 70 g ulubionego słodzika,
– 3 białka jaj.

Wykonanie:
Ciasto zagnieć i wstaw do lodówki na 30 minut. Zmielony mak umieść w garnku w kąpieli wodnej (lub na baaardzo małym ogniu), dodaj 50–75 ml wody, masło, słodzik i podgrzewaj, mieszając. Dorzuć orzechy. Wymieszaj i odstaw do ostygnięcia.
W tym czasie ubij białka na sztywno ze szczyptą soli. Delikatnie połącz je z przestudzoną masą i wyłóż całość na rozwałkowane między dwoma arkuszami papieru do pieczenia ciasto. Zwiń od węższego końca.
Ułóż na blasze, piecz przez 25–30 minut w piekarniku nagrzanym do 160 stopni, z termoobiegiem. Posmaruj górę strucli rozkłóconym żółtkiem i dopiecz jeszcze przez 5 minut. Pokrój po wystudzeniu.

Top
Na podstawie przepisów art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. informujemy, iż Österreichisch-Polnischer Verein für Kulturfreunde „Galizien“, jest administratorem danych osobowych, które przetwarza na zasadach określonych w polityce prywatności. Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług na zasadach określonych w tej polityce. Warunki przechowywania lub dostępu do cookie w można określić w ustawieniach przeglądarki internetowej z której Pan/Pani korzysta lub konfiguracji usług internetowej. More details…